Wyzwania
Przepiękne jest franciszkańskie pojęcie posłuszeństwa, które nie jest niczym innym, jak wspólnym poszukaniem woli Bożej i dobrowolnym ofiarowaniem się na służbę braciom. Nie jest to jednak posłuszeństwo łatwe, zwłaszcza dla tego, kto winien pełnić posługę przełożonego. Nie jest łatwą sprawą prowadzenie wspólnoty braci, w której każdy z nich ma prawo stwierdzać własną tożsamość i przeciwstawić rozkazowi przełożonego natchnienie ducha, który działa w nim. Doświadczył tego ten minister, który chciał się zrzec swego urzędu i wycofać się do pustelni na skutek trudności z własnymi braćmi. Franciszek dodaje mu odwagi mówiąc:
"Tak jak umiem, mówię ci o sprawach twej duszy, że to wszystko, co przeszkadza ci kochać Pana Boga i jakikolwiek człowiek czyniłby ci przeszkody albo bracia lub inni, także gdyby cię bili, to wszystko powinieneś uważać za łaskę. I tego właśnie pragnij, a nie czego innego. I to przez prawdziwe posłuszeństwo wobec Pana Boga i wobec mnie, bo wiem na pewno, że to jest prawdziwe posłuszeństwo. I kochaj tych, którzy sprawiają ci te trudności. I nie żądaj od nich czego innego, tylko tego, co Bóg ci da. I kochaj ich za to; i nie pragnij, aby byli lepszymi chrześcijanami" (LM 2-7).
Franciszek w ostatnich latach swego życia musiał zdawać sobie z goryczą sprawę z niebezpieczeństwa braku dyscypliny i starał się temu zaradzić. W swoim Testamencie powie:
"I bardzo pragnę być posłusznym ministrowi generalnemu tego braterstwa i temu gwardianowi, którego on zechce mi wyznaczyć. I chcę być jakby więźniem w jego rękach, tak żebym bez jego woli i wbrew posłuszeństwu nie mógł się poruszać ani cokolwiek uczynić, gdyż on jest moim panem... I wszyscy inni bracia powinni tak samo słuchać swoich gwardianów..." (Test 33-35).
Franciszek jednakże nie przestał nigdy ufać ludziom. Ufał w uległość duchowi zarówno ze strony podwładnych jak i ze strony ministrów. Nie żywił sympatii dla rozwiązań prawniczych.
Wydaje się rzeczą ważną podkreślić głęboko ewan¬geliczny charakter posłuszeństwa franciszkańskiego. Przedsta¬wia się ono przede wszystkim jako stałe poszukiwanie - czy to ze strony jednostek, czy całej wspólnoty braterskiej - woli Bożej i jej realizacji. Posłuszeństwo nie jest niczym innym, jak słu¬chaniem Boga, gotowością do przyjęcia Jego natchnień, które mogą dotrzeć do nas na wiele różnych sposobów, zwłaszcza poprzez naszych braci i braci ministrów.
Wiemy, że z upływem czasu franciszkańskie pojęcie posłuszeństwa znacznie się zmieniło. Z powodu wielkiej liczby braci doszło do rozluźnienia dyscypliny. By stawić czoło temu problemowi uciekano się do wzmocnienia władzy i zachowy¬wania przepisów. Stopniowo tym, co się liczyło, było pod¬porządkowanie się, widziane jako środek do zmuszenia zakonników do porządku i do umocnienia instytucji. Posłuszeństwo staje się praktyką dyscypliny, karności. Posłuszeństwo staje się mecha¬nizmem "rozkazów i pozwoleń". Proces ten był w pewnej mierze usprawiedliwiony faktem coraz głębszego zinstytucjonalizowania Zakonu, które niosło z sobą zmiany w sposobie pojmowania posłuszeństwa, czyniąc z niego coraz bardziej środek administracyjny, by nadać instytucji większej skuteczności. Przełożony stawał się programatorem i dyspozytorem dla wszystkich braci. Już w czasach Eliasza urzeczywistniła się ta zmiana. Bonawentura w ten sposób opisuje rolę "prałata", przełożonego w stosunku do wspólnoty:
"Prałat (przełożony) stanowi głowę w ciele wspólnoty. Podczas gdy inni członkowie przykładają się do działań właściwych każdemu, głowa przewodniczy i troszczy się o wszystkich, regulując funkcjonowanie wszystkich zmysłów, zarządzając wszystkim i przekazując odczucia i poruszenia wszystkim członkom, przez rozkazy i przez pozwolenia świętego posłuszeństwa" (Bonawentura, De sex alis seraphim c. 6).
Dzisiaj trudno nam zrozumieć posłuszeństwo w kategoriach rozkazów i pozwoleń. Życie wspólnot braterskich o charakterze apostolskim w ośrodkach miejskich, z ich różnorod¬nością działań, regulaminem czasowym, narzędziami pracy czyni coraz bardziej anachroniczną postać przełożonego jako tego, który stoi na szczycie grupy i manewruje nią w sprawach życia typowo zakonnego i jeśli chodzi o działalność zewnętrzną. Dąży się coraz bar¬dziej, by patrzeć na niego jako na animatora wspólnoty brater¬skiej, jako ośrodek jedności, czynnik ciągłej odnowy a nie tyle jak na przełożonego w sensie prawnym.
Zauważa się wolę powrotu do posłuszeństwa, które byłoby podobne do posłuszeństwa w pierwotnej wspólnocie braterskiej. Jednak¬że, jak nas uczy historia, by realizować taki typ posłuszeństwa, trzeba stworzyć najpierw duchową wspólnotę braterską, pełną woli wyrzeczenia, czynnej miłości i otwarcia się na wolę Bożą. Brat, który rozkazuje, winien mieć zaufanie do Ducha Pańskie¬go, który działa w każdym z jego braci; winien im wierzyć, ufać w ich szczerość, ryzykują może nawet pewnego rodzaju brak dyscypliny. Brat zaś, który ma słuchać, ze swej strony winien zaufać działa¬niu Ducha świętego w osobie ministra, winien ufać uczciwości jego intencji i ryzykować możliwość nadużycia władzy, gdyż i przełożony jest istotą ograniczoną.