Overblog
Suivre ce blog Administration + Créer mon blog
20 mai 2013 1 20 /05 /mai /2013 15:45

af3bd1cca25fc788e9bdca54d9f1d30e.jpg

 

 

http://www.youtube.com/watch?v=v79iKC_HRTY&feature=player_embedded#!

 

Watykan: Franciszka świadectwo o Chrystusie



W wigilię Zesłania Ducha Świętego do Watykanu przybyło ok. 200 tysięcy przedstawicieli ruchów kościelnych i nowych wspólnot z całego świata, by modlić się z Papieżem o odnowę Kościoła. Czuwanie poprzedziła pielgrzymka do grobu Apostoła Piotra.

Na Placu św. Piotra obecni byli przedstawiciele 150 ruchów i wspólnot kościelnych. Abp Rino Fisichella, kierujący Papieską Radą ds. Nowej Ewangelizacji podkreślił, że przybyli by powiedzieć całemu światu, iż bez Chrystusa nie ma życia, a dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześnie potrzeba odważnych świadków Ewangelii.

Zabrzmiały świadectwa o realnym działaniu Boga w życiu człowieka. Mówiono, że Chrystus jest w stanie: wyrwać z więzów narkotyków i prostytucji, a nawet sprawić, że pięciokrotna próba samobójcza zakończy się fiaskiem; może pomóc uratować małżeństwo, w którego przyszłość nikt już nie wierzył; pozwala przyjąć jako dar niepełnosprawne potomstwo.

Głos zabrali także przedstawiciele chrześcijan na co dzień doświadczających dyskryminacji i prześladowań. Wśród nich był chrześcijański polityk Paul Bhatti, którego brat, również zaangażowany w sprawy publiczne, został zamordowany w Pakistanie.

„W moim kraju chrześcijanie stanowią niewielką mniejszość, bardzo ubogą. Wiara w Chrystusa, miłość do Ewangelii, zjednoczenie z naszą matką Kościołem stanowią nasze bogactwo. Niejednokrotnie padamy ofiarą dyskryminacji, a także przemocy. Tak, jak to miało miejsce niedawno w Lahaurze, gdzie w chrześcijańskiej dzielnicy z dymem puszczono ponad sto domów powołując się na ustawę o bluźnierstwie. Jest to prawo niejednokrotnie wykorzystywane do osiągnięcia własnych celów – mówił Bhatti. – My, jako uczniowie Chrystusa, chcemy być ludźmi pokoju, w dialogu z naszymi braćmi muzułmanami i innymi religiami. Chcemy z miłością świadczyć o naszej wierze w Chrystusa. Właśnie takie świadectwo dał mój młodszy brat Shahbaz Bhatti, który oddał swe życie za Ewangelię. Zabito go, gdy miał 43 lata”.

Brat zamordowanego stwierdził, że jego męczeńska śmierć nie poszła na marne i że żyjący w Pakistanie chrześcijanie nie pozwolą sobie odebrać nadziei. „Będziemy wciąż głosić Ewangelię, być świadkami dialogu i miłości do nieprzyjaciół nawet, jeśli będziemy musieli oddać swe życie tak jak Shahbaz” – mówił na Placu św. Piotra brat zamordowanego. Prosił też o modlitwę za prześladowanych chrześcijan.

Zebrani pytali Papieża Franciszka o to, jak zdobyć pewność wiary i jak skutecznie głosić Chrystusa, jak Ewangelią można przemieniać współczesny świat oraz o to, jak konkretnie możemy być Kościołem ubogim i dla ubogich?

„Ja wiarę wyniosłem z domu, a moją pierwszą nauczycielką była babcia. Ona uczyła mnie, co to znaczy wierzyć i ona prowadziła do kościoła” – mówił Franciszek. Nawiązał też do doświadczenia spowiedzi, które zmieniło jego życie. „Wówczas w konfesjonale doświadczyłem spotkania z Kimś, kto na mnie czekał. Po tym zrozumiałem, że chcę być księdzem. Takie doświadczenia spotkania są dla wiary fundamentalne. Musimy pamiętać, że Bóg zawsze nas poprzedza na naszej drodze. My gdzieś idziemy, a On już tam jest i na nas czeka” – mówił Papież podkreślając, że wiara wzrasta tylko w czasie naszych spotkań z Chrystusem. Samo studiowanie teologii nie wystarcza. Słabi stajemy się kiedy zaczynamy liczyć na samych siebie, zapominając o Bogu. „Te spotkania to codzienna modlitwa, Eucharystia. Mnie umacnia codzienna modlitwa różańcowa. Kiedy idę na spotkanie z Matką czuję się silniejszy” – wyznał Papież.

Jezus, modlitwa i świadectwa – te trzy elementy Papież wskazał, jako fundament skutecznej ewangelizacji. Zażartował sobie z zebranych, że jest zawiedzony, iż skandowali wyłącznie: „Franciszek, Franciszek” zamiast wołać: „Jezus, Jezus”, by przez to dać świadectwo swej wiary w to, że On jest wśród nas prawdziwie obecny. „Jesteśmy prawdziwymi ewangelizatorami nie wówczas, kiedy sami kalkulujemy i opracowujemy strategie, ale gdy pozwalamy się wziąć za rękę Chrystusowi i poprowadzić” – mówił Franciszek. Wskazał zarazem, że żadne działanie bez modlitwy nie ma sensu. „Doświadczam tego wieczorem, kiedy idę na adorację. Czasem przysypiam, bo po całym dniu jestem zmęczony, ale to jest naturalne. Ważne, że mam świadomość tego, iż On na mnie patrzy i jest ze mną” – mówił Papież. Podkreślił też, że świadectwo to nie wiele słów, ale przełożenie Ewangelii na konkret codziennego życia.

Franciszek kolejny raz przypomniał, że Kościół nie jest ani ruchem politycznym, ani organizacją pozarządową. Wskazał, że dużym niebezpieczeństwem dla ludzi Kościoła jest skupianie się wyłącznie na skuteczności. „Podstawą jest głoszenie, dawanie świadectwa” – mówił Papież wskazując, że Kościół musi być otwarty, musi wychodzić na najróżniejsze peryferie egzystencjalne. „Chrystus mówi: idzie i głoście! Kiedy Kościół się zamyka staje się chory. Wolę Kościół doświadczony i poturbowany, bo idzie w świat, niż zamknięty w sobie” – wyznał Papież.

Ojciec Święty wskazał zarazem, że współczesny świat potrzebuje kultury spotkania, a nie tylko użycia. „Boli mnie serce, że newsem są tylko skandale, a nie to, że biedak umiera z zimna na ulicy, czy to, że tyle dzieci nie ma co jeść. My, jako chrześcijanie nie możemy na to patrzeć spokojnie”. Papież przestrzegł, że nie wystarczy dać jałmużnę, liczy się także sposób w jaki to robimy. „Wiele razy pytałem w konfesjonale: jak dajesz, to patrzysz w oczy potrzebującego, dotykasz jego dłoni, czy rzucasz mu bezdusznie pieniądze? Musimy pamiętać, że w tym człowieku dotykamy cierpiącego ciała Chrystusa” – mówił Papież.

Ojciec Święty przypomniał, że dziś na świecie jest więcej męczenników niż było w pierwszych latach chrześcijaństwa. „Męczeństwo to nie porażka, to najwyższa forma świadectwa. Czy nas to obchodzi? Czy modlimy się za tych, którzy cierpią i są prześladowani” – pytał Papież.

Spotkanie zakończyło wspólne wyznanie wiary. Jutro na Placu św. Piotra Franciszek odprawi uroczystą Eucharystię z okazji Zesłania Ducha Świętego.



Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2013/05/18/watykan:_franciszka_świadectwo_o_chrystusie/pol-693508
strony Radia Watykańskiego

 

 

Quelle route pouvez-vous nous indiquer pour vaincre la fragilité de la foi ?

Le pape a confié avoir reçu « la première annonce de la foi » dans sa famille, spécialement à travers sa grand-mère paternelle, qu’il cite parfois durant ses homélies : « On ne trouve pas la foi dans l’abstrait, Dieu met à côté de nous des personnes qui nous aident », a-t-il fait remarquer.

Il a aussi évoqué « un jour très important » de sa vie, le 21 septembre 1953 : il avait alors 17 ans, et il se rendait à la « journée des étudiants ». Passant devant sa paroisse, et voyant un prêtre qu’il ne connaissait pas, il ressentit « la nécessité de se confesser ». Il fit dans le sacrement une « expérience de rencontre » avec « quelqu’un qui l’attendait » : « après la confession, je n’étais plus le même, je sentais un appel et j’étais convaincu que je devais être prêtre », a-t-il raconté sous les applaudissements.

Pour le pape « la foi grandit dans les rencontres avec le Seigneur » : et s’il est « important d’étudier dans les livres » cela « ne suffit pas » car c’est « le Christ qui donne la foi ». L’ennemi le plus terrible de la fragilité foi, a-t-il ajouté, « c’est la peur » : « n’ayez pas peur, nous savons que nous sommes fragiles... mais le Seigneur est plus fort… », a-t-il poursuivi, encourageant à demeurer avec Lui à travers « l’eucharistie, la bible » et le chapelet : « prier le chapelet tous les jours donne une grande force », a affirmé le pape.

Comment communiquer de façon efficace la foi d’aujourd’hui ?

Dans l’évangélisation, « la chose la plus importante » est « Jésus ». Si le chrétien se contente de « l’organisation », il « n’avance pas » : « Jésus, c’est le plus important », a-t-il insisté en adressant un « reproche fraternel » à la foule : « vous avez crié « François ! »… mais Jésus où était-il ? C’est « Jésus » qu’il faut crier… Il est au milieu de nous ! Dorénavant plus de « François », mais « Jésus » ».

Le pape a donné un deuxième fondement pour évangéliser : « la prière », qui consiste à « regarder le visage de Dieu » et à « se sentir regardé par Dieu » : « nul besoin de parler dans la prière, laissez-vous regarder, car son regard donne la force » de témoigner.

Pour témoigner, le pape a invité avant tout à « se laisser guider » par Dieu, au lieu de « faire des calculs » et « élaborer des stratégies autour d’une table ». Enfin, a-t-il rappelé, « la communication de la foi ne peut se faire qu’à travers le témoignage », et « non pas avec les idées » : il ne s’agit pas de « parler beaucoup » mais de « parler avec toute sa vie ».

Comment vivre une Eglise « pauvre pour les pauvres » ?

La première chose est de « vivre l’Evangile », c’est la « première contribution » de l’Eglise qui n’est pas « un mouvement politique ni une ONG », a rappelé le pape, mettant en garde contre le danger de « l’efficacité ».

Dans la crise actuelle qui « n’est pas seulement une crise économique » mais une crise « qui détruit l’homme, image de Dieu », le pape a encouragé à « ne pas se renfermer », ni « se retrouver entre amis, entre personnes qui pensent pareil ». Au contraire, l’Eglise doit « sortir ».

Pour donner le contre-pied à la « culture du conflit », où « l’on jette tout ce qui ne sert pas… enfants… personnes âgées... » - la culture de la "mise à l'écart" -, le pape a invité à « faire de la culture chrétienne une culture de la rencontre », à rencontrer « même ceux qui ne pensent pas comme nous», sans toutefois « négocier son appartenance » ni se laisser entraîner dans une « « mondanité spirituelle ».

« Quand je vais confesser », a commencé le pape, se reprenant en souriant « non, pas ici, je ne peux pas sortir, c’est compliqué … lorsque j’allais confesser, je posais souvent ces trois questions : vous faites l’aumône ? Quand vous faites l’aumône, est-ce que vous regardez celui à qui vous donnez dans les yeux ? Est-ce que vous jetez la pièce de monnaie ou est-ce que vous touchez la main de celui à qui vous donnez? »: car c'est "la chair du Christ!". Et « une Eglise pauvre commence par aller vers la chair du Christ ».

Comment aider nos frères martyrs ? Ceux qui risquent leur vie pour aller à la messe ?

« Le martyre n’est jamais un échec », c’est « le niveau le plus élevé du témoignage », a rappelé le pape, exhortant à « s’unir » et à prier « tous les jours » pour les chrétiens persécutés. Il a invité à un examen de conscience en avertissant: "je ne vais pas vous demander, là, de lever la main -: "est-ce que vous priez tous les jours pour nos frères persécutés? Tous les jours!" Ils sont « l’Eglise de la patience », entrée "en patience".

Lançant un appel à « promouvoir la liberté religieuse pour tous », le pape a également estimé qu’« un chrétien doit toujours pouvoir répondre au mal par le bien, même si c’est difficile ».

« N’oubliez pas » : l’Eglise ne doit « rien avoir d’une Eglise fermée » mais doit être « une Eglise qui va aux périphéries de l’existence », « dehors », et « en avant », a-t-il conclu.

Partager cet article
Repost0
20 mai 2013 1 20 /05 /mai /2013 15:33

 

http://www.radiovaticana.va/player/index_fb.asp?language=it&tic=VA_L5LZOGC5

 

  Nouvelle-image.GIF

 

 

SOLENNITÉ DE LA PENTECÔTE
MESSE AVEC LES MOUVEMENTS ECCLÉSIAUX

HOMÉLIE DU PAPE FRANÇOIS

Place Saint-Pierre
Dimanche 19 mai 2013

[Vidéo]

 

Chers frères et sœurs,

En ce jour, nous contemplons et revivons dans la liturgie l’effusion de l’Esprit Saint opérée par le Christ ressuscité sur son Église ; un évènement de grâce qui a rempli le cénacle de Jérusalem pour se répandre dans le monde entier.

Mais que se passe-t-il en ce jour si éloigné de nous, et pourtant si proche au point de rejoindre l’intime de notre cœur ? Saint Luc nous offre la réponse dans le passage des Actes des apôtres que nous avons entendu (2, 1-11). L’évangéliste nous ramène à Jérusalem, à l’étage supérieur de la maison dans laquelle sont réunis les Apôtres. Le premier élément qui attire notre attention est le fracas qui vint soudain du ciel, « pareil à celui d’un violent coup de vent » et remplit la maison ; puis « une sorte de feu qui se partageait en langues », et se posait sur chacun des Apôtres. Fracas et langues de feu sont des signes précis et concrets qui frappent les Apôtres, non seulement extérieurement, mais aussi au plus profond d’eux-mêmes : dans l’esprit et dans le cœur. La conséquence est que « tous furent remplis du Saint Esprit » qui libère son dynamisme irrésistible, avec des résultats surprenants : « Ils se mirent à parler en d’autres langues, et chacun s’exprimait selon le don de l’Esprit ». S’ouvre alors devant nos yeux un tableau tout à fait inattendu : une grande foule se rassemble et s’émerveille parce que chacun entend parler les Apôtres dans sa propre langue. Tous font une expérience nouvelle, jamais arrivée auparavant : « Nous les entendons parler dans nos langues ». Et de quoi parlent-ils ? « Des merveilles de Dieu ».

A la lumière de ce passage des Actes, je voudrais réfléchir sur trois paroles liées à l’action de l’Esprit : nouveauté, harmonie, mission.

1. La nouveauté nous fait toujours un peu peur, parce que nous nous sentons plus rassurés si nous avons tout sous contrôle, si c’est nous-mêmes qui construisons, programmons, faisons des projets pour notre vie selon nos plans, nos sécurités, nos goûts. Et cela arrive aussi avec Dieu. Souvent, nous le suivons, nous l’accueillons, mais jusqu’à un certain point ; il nous est difficile de nous abandonner à Lui avec pleine confiance, laissant l’Esprit Saint être l’âme, le guide de notre vie dans tous les choix ; nous avons peur que Dieu nous fasse parcourir des chemins nouveaux, nous fasse sortir de notre horizon souvent limité, fermé, égoïste, pour nous ouvrir à ses horizons. Mais, dans toute l’histoire du salut, quand Dieu se révèle, il apporte la nouveauté - Dieu apporte toujours la nouveauté -, il transforme et demande de se confier totalement à Lui : Noé construit une arche, raillé par tous, et il se sauve ; Abraham laisse sa terre avec seulement une promesse en main ; Moïse affronte la puissance du pharaon et guide le peuple vers la liberté ; les Apôtres, craintifs et enfermés dans le cénacle, sortent avec courage pour annoncer l’Évangile. Ce n’est pas la nouveauté pour la nouveauté, la recherche du nouveau pour dépasser l’ennui, comme il arrive souvent de nos jours. La nouveauté que Dieu apporte dans notre vie est ce qui vraiment nous réalise, ce qui nous donne la vraie joie, la vraie sérénité, parce que Dieu nous aime et veut seulement notre bien. Demandons-nous aujourd’hui: sommes-nous ouverts aux « surprises de Dieu » ? Ou bien nous fermons-nous, avec peur, à la nouveauté de l’Esprit Saint ? Sommes-nous courageux pour aller par les nouveaux chemins que la nouveauté de Dieu nous offre ou bien nous défendons-nous, enfermés dans des structures caduques qui ont perdu la capacité d’accueil ? Cela nous fera du bien de nous poser cette question durant toute la journée.

2. Une seconde idée : l’Esprit Saint, apparemment, semble créer du désordre dans l’Église, parce qu’il apporte la diversité des charismes, des dons ; mais tout cela au contraire, sous son action, est une grande richesse, parce que l’Esprit Saint est l’Esprit d’unité, qui ne signifie pas uniformité, mais ramène le tout à l’harmonie. Dans l’Église, c’est l’Esprit Saint qui la fait, l’harmonie. Un des Pères de l’Église a une expression qui me plaît beaucoup : l’Esprit Saint « ipse harmonia est ». Il est précisément l’harmonie. Lui seul peut susciter la diversité, la pluralité, la multiplicité et, en même temps, opérer l’unité. Ici aussi, quand c’est nous qui voulons faire la diversité et que nous nous fermons sur nos particularismes, sur nos exclusivismes, nous apportons la division ; et quand c’est nous qui voulons faire l’unité selon nos desseins humains, nous finissons par apporter l’uniformité, l’homogénéité. Si au contraire, nous nous laissons guider par l’Esprit, la richesse, la variété, la diversité ne deviennent jamais conflit, parce qu’il nous pousse à vivre la variété dans la communion de l’Église. Le fait de marcher ensemble dans l’Église, guidés par les pasteurs qui ont un charisme et un ministère particuliers, est signe de l’action de l’Esprit Saint ; l’ecclésialité est une caractéristique fondamentale pour chaque chrétien, pour chaque communauté, pour chaque mouvement. C’est l’Église qui me porte le Christ et qui me porte au Christ ; les chemins parallèles sont si dangereux ! Quand on s’aventure, en allant au-delà de (proagon) la doctrine et de la Communauté ecclésiale – dit l’Apôtre Jean dans sa deuxième lettre – et qu’on ne demeure pas en elles, on ne s’est pas unis au Dieu de Jésus Christ (cf. 2 Jn v. 9). Demandons-nous alors : suis-je ouvert à l’harmonie de l’Esprit Saint, en dépassant tout exclusivisme ? Est-ce que je me laisse guider par lui en vivant dans l’Église et avec l’Église ?

3. Le dernier point. Les théologiens anciens disaient : l’âme est une espèce de bateau à voile, l’Esprit Saint est le vent qui souffle dans la voile pour le faire avancer, les impulsions et les poussées du vent sont les dons de l’Esprit. Sans sa poussée, sans sa grâce, nous n’avançons pas. L’Esprit Saint nous fait entrer dans le mystère du Dieu vivant et nous sauve du danger d’une Église gnostique et d’une Église auto-référentielle, fermée sur elle-même ; il nous pousse à ouvrir les portes pour sortir, pour annoncer et témoigner la bonne vie de l’Évangile, pour communiquer la joie de la foi, de la rencontre avec le Christ. L’Esprit Saint est l’âme de la mission. Ce qui est arrivé à Jérusalem il y a près de deux-mille ans n’est pas un événement éloigné de nous, c’est un événement qui nous rejoint, qui se fait expérience vivante en chacun de nous. La Pentecôte du cénacle de Jérusalem est le commencement, un commencement qui se prolonge. L’Esprit Saint est le don par excellence du Christ ressuscité à ses Apôtres, mais il veut qu’il parvienne à tous. Jésus, comme nous l’avons entendu dans l’Évangile, dit : « Moi, je prierai le Père, et il vous donnera un autre Défenseur qui sera pour toujours avec vous » (Jn 14, 16). C’est l’Esprit Paraclet, le « Consolateur », qui donne le courage de parcourir les routes du monde en portant l’Évangile ! L’Esprit Saint nous fait voir l’horizon et nous pousse jusqu’aux périphéries existentielles pour annoncer la vie de Jésus Christ. Demandons-nous si nous avons tendance à nous enfermer en nous-mêmes, dans notre groupe, ou si nous laissons l’Esprit nous ouvrir à la mission. Rappelons-nous aujourd’hui ces trois mots : nouveauté, harmonie, mission.

La liturgie d’aujourd’hui est une grande prière que l’Église avec Jésus élève vers le Père, pour qu’il renouvelle l’effusion de l’Esprit Saint. Que chacun de nous, chaque groupe, chaque mouvement, dans l’harmonie de l’Église, se tourne vers le Père pour demander ce don. Aujourd’hui encore, comme à sa naissance, avec Marie, l’Église invoque : « Veni Sancte Spiritus ! – Viens, Esprit-Saint, pénètre le cœur de tes fidèles ! Qu’ils soient brûlés au feu de ton amour ! ». Amen.

Partager cet article
Repost0
17 avril 2013 3 17 /04 /avril /2013 13:40

PAPE FRANÇOIS AUDIENCE GÉNÉRALE

Place Saint-Pierre

Mercredi 17 avril 2013

[Vidéo]

Chers frères et sœurs,

notre Credo affirme que Jésus « est monté au ciel ; il est assis à la droite du Père ». La vie terrestre de Jésus culmine dans l’Ascension. Son entrée dans la gloire du Père passe d’abord par la Croix et son obéissance au dessein d’amour de Dieu pour l’humanité. Dans notre vie chrétienne, nous devons savoir que l’entrée dans la gloire de Dieu exige notre fidélité quotidienne à sa volonté, parfois au prix du sacrifice et du changement de nos programmes. Durant son Ascension, Jésus accomplit le geste sacerdotal de la bénédiction. Cela veut dire qu’il est l’unique et éternel prêtre qui intercède toujours pour nous. En lui et par lui, vrai Dieu et vrai homme, notre humanité a été portée auprès de Dieu. Après avoir vu Jésus monter au ciel, les Apôtres retournèrent à Jérusalem, remplis de joie. Cela semble étrange ! En général, quand nous sommes séparés définitivement des membres de notre famille, de nos amis, nous sommes naturellement tristes. Les Apôtres, au contraire, sont remplis de joie. Ils comprennent que, même soustrait à leurs yeux, Jésus reste toujours avec eux.

Chers frères et sœurs, l’Ascension relie la vie terrestre de Jésus à celle de l’Église. Elle n’indique pas l’absence du Christ, mais sa présence sous une forme nouvelle. Le Seigneur crucifié et ressuscité est présent en tout lieu et en tout temps ; il est proche de chacun de nous. Nous ne sommes jamais seuls ! Avec nous, beaucoup de frères et sœurs vivent leur foi et apportent au monde la puissance de l’amour de Dieu, dans le silence et la discrétion, au milieu de leurs problèmes et de leurs difficultés, dans leurs joies et leurs espérances.

 

lu12L

 

 

 

 

Drodzy bracia i siostry, Dzień dobry!


W Credo znajdujemy stwierdzenie, że Jezus “wstąpił do nieba i zasiadł po prawicy Boga”. Ziemskie życie Jezusa kończy się wydarzeniem Wniebowstąpienia, tj. przejściem Jezusa z tego świata do Ojca i wyniesieniem na Jego prawicę. Jakie jest znaczenie tego wydarzenia? Jakie są jego konsekwencje dla naszego życia? Co to znaczy kontemplować Jezusa siedzącego po prawicy Ojca? Pozwólmy się poprowadzić przez ewangelistę Łukasza.

Rozpocznijmy od chwili, w której Jezus decyduje się podjąć ostatnią drogą do Jerozolimy. Święty Łukasz odnotował: “Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy”, ” (Łk 9,51). Podczas wstępowania do Świętego Miasta, gdzie miał się dokonać Jego “Exodus” z tego życia, Jezus już widzi cel, Niebo, ale wie dobrze, że droga, która prowadzi Go do chwały Ojca przechodzi przez Krzyż, przez posłuszeństwo Bożemu planowi miłości do ludzkości. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że “wywyższenie na Krzyżu oznacza i zapowiada wywyższenie we Wniebowstąpieniu” (n. 661).
Także my musimy być świadomi, w naszym chrześcijańskim życiu, że wejście do chwały Boga wymaga codziennej wierności, także wtedy, gdy konieczna jest ofiara, gdy trzeba niekiedy zmienić nasze plany. Wniebowstąpienie Jezusa dokonało się konkretnie na Górze Oliwnej, w pobliżu miejsca, do którego Jezus udał się na modlitwę przed Męką, aby pozostać w głębokim zjednoczeniu z Ojcem. Jeszcze raz widzimy, że modlitwa daje nam łaskę życia w wierności Bożemu zamysłowi.

Pod koniec swojej Ewangelii, Święty Łukasz mówi o wydarzeniu Wniebowstąpienia w sposób bardzo syntetyczny. Jezus zabrał uczniów: “Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, <wielbiąc i> błogosławiąc Boga”. (Łk 24, 50-53)
Chciałbym zauważyć dwa elementy tego opowiadania. Przede wszystkim to, że podczas Wniebowstąpienia Jezus czyni gest kapłański – błogosławi, a uczniowie wyrażają swą wiarę oddając Mu pokłon, klękają, pochylając głowę. Jest to ważny pierwszy punkt: Jezus jest jedynym i wiecznym Kapłanem, który w Męce przeszedł przez śmierć i grób, i zmartwychwstał, i wstąpił do nieba, do Boga Ojca, i wstawia się za nami już na zawsze (Hbr por. 9,24).
Jak pisze św. Jan w Pierwszym swym Liście, On jest naszym Rzecznikiem, naszym Obrońcą u Ojca (por. 2,1-2).
Wstąpienie Jezusa do Nieba pozwala nam poznać tę pocieszającą dla naszej drogi rzeczywistość: w Chrystusie, prawdziwym Bogu i prawdziwym człowieku, nasze człowieczeństwo zostało zaniesione do Boga. On otworzył dla nas przejście, i jak prowadzący na górskim szlaku, który osiągnąwszy szczyt, pociąga nas do siebie, prowadząc do Boga. Jeśli powierzymy Mu nasze życie, jeśli pozwolimy by On nas prowadził możemy być pewni, że jesteśmy w dobrych rękach.

Drugi element: Święty Łukasz opowiada, że Apostołowie, widząc Jezusa wstępującego go Nieba wrócili do Jerozolimy “w wielkiej radości.” Wydaje się nam to nieco dziwne. Zazwyczaj, kiedy odchodzą od nas nasi krewni, nasi przyjaciele, zwłaszcza, gdy odchodzą definitywnie z powodu śmierci, odczuwamy naturalny smutek, ponieważ nie zobaczymy już ich twarzy, nie usłyszymy ich głosu, nie będziemy już doświadczać ich miłości, ich obecności.
Natomiast Ewangelista podkreśla głęboką radość Apostołów.
Skąd ta radość?

Oni dzięki spojrzeniu wiary rozumieją, że chociaż Jezus usunął się sprzed ich oczu, pozostaje zawsze z nimi, nie opuszcza ich, i w chwale Ojca wspiera ich, prowadzi i wstawia się za nimi.

Fakt Wniebowstąpienia Święty Łukasz opowiada także na początku Dziejów Apostolskich, aby podkreślić, że to wydarzenie jest jak pierścień, który sprzęga i łączy życie ziemskie Jezusa z tym Kościoła. Tutaj Św. Łukasz wspomina także obłok zakrywający Jezusa uczniom, kórzy kontemplują Chrystusa wznoszącego się ku Bogu (efr At 1,9-10). Są też więc dwaj mężczyźni w białych szatach, którzy zapraszają ich by nie pozostawali bezczynni patrząc w niebo, ale by karmili swoje życie i ich świadectwo pewnością, że Jezus powróci w ten sam sposób w jaki widzieli go wznoszącego się do nieba (efr At 1,10-11). Jest to zaproszenie do rozpoczęcia od kontemplacji Pana Jezusa, aby czerpać od Niego siłę do niesienia świadectwa Ewangelii w codziennym życiu: kontemplować i działać, modlić się i pracować -naucza Św. Benedykt; są one konieczne w naszym chrześcijańskim życiu.

Drodzy bracia i siostry, Wniebowstąpienie nie wskazuje nam nieobecności Boga, ale mówi że jest On żywy pośród nas w nowy sposób; nie jest już więcej w konkretnym miejscu na świecie tak jak był przed Wniebowstąpieniem; teraz w panowaniu Boga, obecny w każdej przestrzeni i czasie, bliski każdemu z nas. W naszym życiu nigdy nie jestesmy sami. Ukrzyżowany Zmartwychwstały Chrystus nas prowadzi; a z nami jest wielu braci i sióstr którzy w ciszy i ukryciu, w swoim życiu rodzinnym i zawodowym, w swoich codziennych problemach i trudnościach, w swoich radościach i nadziejach każdego dnia żyją wiarą i niosą ją razem z nami, światu i panowaniu miłości Boga.

Tłumaczenie: Radio Maryja

       



Partager cet article
Repost0
13 avril 2013 6 13 /04 /avril /2013 21:58

 

2662321 photo-1363988463789-1-0 125x125

 

PAPE FRANÇOIS

AUDIENCE GÉNÉRALE

Place Saint-Pierre
Mercredi 3 avril
2013

[Vidéo]

 

Chers frères et sœurs, bonjour,

Aujourd’hui, nous reprenons les catéchèses de l’Année de la foi. Dans le Credo, nous répétons cette expression : « Il ressuscita le troisième jour, conformément aux Écritures ».

C’est précisément l’événement que nous célébrons : la Résurrection de Jésus, cœur du message chrétien, qui a retenti depuis le début et a été transmis afin qu’il parvienne jusqu’à nous. Saint Paul écrit aux chrétiens de Corinthe : « Je vous ai donc transmis en péchés selon les Écritures, qu’il a été mis au tombeau, qu’il est ressuscité le troisième jour selon les Écritures, qu’il est apparu à Céphas, puis aux Douze » (1 Co 15, 3-5). Cette brève confession de foi annonce précisément le Mystère pascal, avec les premières apparitions du Ressuscité à Pierre et aux Douze: la Mort et la Résurrection de Jésus sont précisément le cœur de notre espérance. Sans cette foi dans la mort et dans la résurrection de Jésus, notre espérance sera faible, ce ne sera pas même une espérance, et c’est précisément la mort et la résurrection de Jésus qui sont le cœur de notre espérance. L’apôtre affirme : « si le Christ n’est pas ressuscité, vaine est votre foi; vous êtes encore dans vos péchés » (v. 17).

Malheureusement, souvent on a tenté d’obscurcir la foi dans la Résurrection de Jésus, et parmi les croyants eux-mêmes se sont insinués des doutes. C’est un peu une foi « à l’eau de rose » comme on dit ; ce n’est pas une foi forte. Et cela par superficialité, parfois par indifférence, occupés par mille choses que l’on considère plus importantes que la foi, ou encore en raison d’une vision uniquement horizontale de la vie. Mais c’est précisément la résurrection qui nous ouvre à l’espérance la plus grande, car elle ouvre notre vie et la vie du monde à l’avenir éternel de Dieu, au bonheur total, à la certitude que le mal, le péché, la mort peuvent être vaincus. Et cela conduit à vivre avec davantage de confiance les réalités quotidiennes, à les affronter avec courage et application. La Résurrection du Christ illumine d’une lumière nouvelle ces réalités quotidiennes. La Résurrection du Christ est notre force !


Mais comment la vérité de foi de la Résurrection du Christ nous a-t-elle été transmise ? Il y a deux types de témoignages dans le nouveau Testament : certains sont sous la forme de profession de foi, c’est-à-dire de formules synthétiques qui indiquent le cœur de la foi ; d’autres en revanche sont sous la forme de récit de l’événement de la Résurrection et des faits qui y sont liés. La première : la forme de la profession de foi, par exemple, c’est celle que nous venons d’écouter, ou encore celle de la Lettre aux Romains dans laquelle saint Paul écrit : « Si tes lèvres confessent que Jésus est Seigneur et si ton cœur croit que Dieu l’a ressuscité des morts, tu seras sauvé » (10, 9). Dès les premiers pas de l’Église, la foi dans le Mystère de mort et de Résurrection de Jésus est bien établie et claire. Mais aujourd’hui, je voudrais m’arrêter sur la seconde forme, sur les témoignage sous la forme de récit, que nous trouvons dans les Évangiles. Avant tout, nous observons que les premiers témoins de cet événement furent les femmes. À l’aube, elles se rendirent au sépulcre pour oindre le corps de Jésus, et trouvent le premier signe : le tombeau vide (cf. Mc 16, 1). Vient ensuite la rencontre avec un Messager de Dieu qui annonce: Jésus de Nazareth, le Crucifié, n’est pas ici, il est ressuscité (cf. vv. 5-6).

Les femmes sont poussées par l’amour et elles savent accueillir cette annonce avec foi : elles croient, et immédiatement la transmettent, elles ne la gardent pas pour elles, elle la transmettent. La joie de savoir que Jésus est vivant, l’espérance qui remplit le cœur, ne peuvent pas être réprimées. Cela devrait également être le cas dans notre vie. Nous ressentons la joie d’être chrétiens ! Nous croyons dans un Ressuscité qui a vaincu le mal et la mort ! Nous avons le courage de « sortir » pour apporter cette joie et cette lumière dans tous les lieux de notre vie ! La Résurrection du Christ est notre plus grande certitude ; c’est le trésor le plus précieux ! Comment ne pas partager ce trésor, cette certitude, avec les autres? Elle n’est pas seulement là pour nous, mais pour la transmettre, pour la donner aux autres, la partager avec les autres. C’est précisément là notre témoignage.


Un autre élément. Dans les professions de foi du Nouveau Testament, seuls des hommes sont rappelés comme témoins de la Résurrection, les apôtres, mais pas les femmes. C’est parce que, selon la loi judaïque de cette époque, les femmes et les enfants ne pouvaient pas rendre un témoignage fiable, crédible. Dans les Évangiles, en revanche, les femmes ont un rôle primordial, fondamental. Nous pouvons ici saisir un élément en faveur de l’historicité de la Résurrection : s’il s’agissait d’un fait inventé, dans le contexte de cette époque, il n’aurait pas été lié au témoignage des femmes. En revanche, les évangélistes rapportent simplement ce qui s’est passé : ce sont les femmes qui sont les premiers témoins. Cela nous dit que Dieu ne choisit pas selon les critères humains : les premiers témoins de la naissance de Jésus sont les pasteurs, des personnes simples et humbles ; les premiers témoins de la Résurrection sont les femmes. Et cela est beau. Et c’est un peu la mission des femmes : des mères, des femmes ! Rendre témoignage aux enfants, aux petits-enfants, que Jésus est vivant, il est le vivant, il est le ressuscité. Mères et femmes, allez de l’avant avec ce témoignage ! Pour Dieu c’est le cœur qui compte, combien nous sommes ouverts à Lui, si nous sommes comme les enfants qui ont confiance. Mais cela nous fait aussi réfléchir sur la manière dont les femmes, dans l’Église et dans le chemin de foi, ont eu et ont aujourd’hui aussi un rôle particulier en ouvrant les portes aux Seigneur, en le suivant et en communiquant sa Face, car le regard de la foi a toujours besoin du regard simple et profond de l’amour. Les apôtres et les disciples ont plus de difficultés à croire. Les femmes non. Pierre court au sépulcre, mais il s’arrête à la tombe vide ; Thomas doit toucher de ses mains les blessures du corps de Jésus. Dans notre chemin de foi aussi, il est important de savoir et de sentir que Dieu nous aime, de ne pas avoir peur de l’aimer : la foi se professe avec la bouche et avec le cœur, avec la parole et avec l’amour.


Après les apparitions aux femmes, d’autres suivent: Jésus se rend présent de manière nouvelle : il est le Crucifié, mais son corps est glorieux ; il n’est pas revenu à la vie terrestre, mais à une condition nouvelle. Au début, ils ne le reconnaissent pas, et ce n’est qu’à travers ses paroles et ses gestes que leurs yeux s’ouvrent : la rencontre avec le Ressuscité transforme, elle donne une force nouvelle à la foi, un fondement inébranlable. Pour nous aussi, il existe de nombreux signes où le Ressuscité se fait reconnaître : l’Écriture Sainte, l’Eucharistie, les autres sacrements, la charité, ces gestes d’amour qui portent un rayon du Ressuscité. Laissons-nous illuminer par la Résurrection du Christ, laissons-nous transformer par sa force, pour qu’à travers nous également, dans le monde, les signes de mort laissent place aux signes de vie. J’ai vu qu’il y a de nombreux jeunes sur la place. Les voilà ! Je vous dis: portez de l’avant cette certitude : le Seigneur est vivant et marche à nos côtés dans la vie. Telle est votre mission ! Portez de l’avant cette espérance. Soyez ancrés à cette espérance : cette ancre qui est dans le ciel ; tenez ferme la corde, soyez ancrés et portez de l’avant l’espérance. Vous, témoins de Jésus, portez de l’avant le témoignage que Jésus est vivant et cela nous donnera de l’espérance, donnera de l’espérance à ce monde un peu vieilli par les guerres, par le mal, par le péché. En avant les jeunes !


 

 

© Copyright 2013 - Libreria Editrice Vaticana

 

link

 

Drodzy Bracia i Siostry

Powracamy dzisiaj do katechez w Roku wiary. W Credo powtarzamy to wyrażenie: „Trzeciego dnia zmartwychwstał zgodnie z Pismem”. To właśnie wydarzenie celebrujemy: Zmartwychwstanie Jezusa, centrum chrześcijańskiego orędzia, które rozbrzmiewało od samych początków Kościoła i zostało przekazane, aby dotarło aż do nas. Św. Paweł pisze do chrześcijan w Koryncie: “Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu” (1 Kor 1, 3 – 5). To krótkie wyznanie wiary ogłasza właśnie Misterium Paschalne przy pomocy pierwszych objawień Zmartwychwstałego Piotrowi i Dwunastu: śmierć i zmartwychwstanie Jezusa są sercem naszej nadziei. Apostoł stwierdza: „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, próżna jest wasza wiara i trwacie nadal w waszych grzechach” (w. 17). Niestety, nie brakowało i nie brakuje prób zdyskredytowania lub osłabienia wiary w Zmartwychwstanie Jezusa, wątpliwości pojawiły się również wśród samych wierzących. Stało się tak z różnych powodów: czasem z powodu obojętności, zajęci tysiącami spraw, która są uważane za ważniejsze od wiary, lub z powodu wyłącznie horyzontalnej (doczesnej) wizji życia. Ale to właśnie Zmartwychwstanie otwiera nas na największą nadzieję, ponieważ otwiera nasze życie i życie świata na Bożą przyszłość, na pełnię szczęścia, na pewność, że zło, grzech, śmierć, mogą zostać zwyciężone. Wierzyć w Chrystusa Zmartwychwstałego, w Zmartwychwstanie, oznacza przeżywać codzienne sprawy z większym zaufaniem, stawiać im czoła z odwagą i zaangażowaniem. Zmartwychwstanie Chrystusa jest nasza siłą.

 

W jaki sposób została nam przekazana prawda wiary o Zmartwychwstaniu Chrystusa? W Nowym Testamencie istnieją dwa rodzaje świadectw: jedne przybierają formę wyznania wiary, czyli krótkich formuł, które wskazują istotę wiary, którą należy przekazać; inne natomiast przybierają formę opowiadania o wydarzeniu Zmartwychwstania i o faktach z nim związanych. Na przykład forma wyznania wiary, którą przed chwilą wysłuchaliśmy, lub ta znajdująca się w Liście do Rzymian, gdzie św. Paweł pisze: „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie.” (Rz 10, 9). Istnieją świadectwa, które ukazują jak od pierwszych chwil istnienia Kościoła wiara w prawdę o Tajemnicy Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa jest jasna i silna.

 

Dzisiaj jednak chciałbym zatrzymać się nad świadectwami w formie opowiadania, jakie spotykamy w Ewangeliach. Przede wszystkim zauważamy, iż pierwszymi świadkami tego wydarzenia były kobiety. O świcie trzeciego dnia od śmierci Jezusa, udają się do grobu, aby zgodnie ze zwyczajem namaścić ciało, i znajdują tam pierwszy znak: „pusty grób” (Mk 16, 1). Następuje później spotkanie z Bożym Posłańcem, który ogłasza: Jezusa z Nazaretu, Ukrzyżowanego, nie ma tutaj, zmartwychwstał (por. w. 5 – 6). Widzicie, kobiety są kierowane miłością, są w stanie przyjąć z wiarą to orędzie i natychmiast przekazują je, nie zatrzymują go dla siebie. Radości z tego, iż wie się, że Jezus jest żywy i że obietnice się spełniły, nadziei, która przepełnia serce, nie można powstrzymać. Powinno tak się dziać również w naszym życiu. Poczujmy radość z bycia chrześcijanami! Nie zatrzymujmy tej radości dla nas samych! Wierzymy w Zmartwychwstałego, który zwyciężył zło i śmierć! Jak to jest możliwe, że nie mamy odwagi „wyjść” i zawsze z głębokim szacunkiem wobec innych, nieść to światło do wszystkich miejsc naszego życia?

 

Chciałbym podkreślić inny element. W nowo-testamentalnych wyznaniach wiary, gdzie znajdują się teksty pierwszych wspólnot chrześcijańskich, jak by to można rzec „oficjalne” jako świadków Zmartwychwstania wymieniani są jedynie mężczyzn, Apostołów, ale nie są wymieniane objawienia dane kobietom. Stało się tak ponieważ, zgodnie z Prawem Żydowskim kobiety i dzieci nie mogły złożyć wiarygodnego i wiernego zeznania. Tymczasem w Ewangeliach kobiety zajmują pierwszoplanową, fundamentalną rolę. W tym też względzie możemy zrozumieć jeden element na korzyść historyczności Zmartwychwstania: gdyby to był fakt zmyślony nie byłby związany ze świadectwem kobiet.

 

Ewangeliści w sposób prosty opowiadają o tym co się wydarzyło: kobiety są pierwszymi świadkami. I to mówi nam, że Bóg nie wybiera według kryteriów ludzkich: pierwszymi świadkami narodzenia Jezusa są pasterze, ludzie prości i pokorni, pierwszymi świadkami Zmartwychwstania są kobiety. U Boga liczy się serce, kiedy jesteśmy otwarci na Niego jesteśmy jak dzieci, które powierzają się rodzicom. Ale to także prowadzi nas do refleksji nad kobietami w Kościele i na drodze wiary, jak miały i mają również dziś szczególną rolę w otwieraniu drzwi Chrystusowi, w podążaniu za Nim, w ukazywaniu Jego Oblicza, ponieważ spojrzenie wiary zawsze potrzebuje prostego i głębokiego spojrzenia miłości. I to właśnie Apostołowie i uczniowie mają więcej trudności by uwierzyć w Zmartwychwstałego: Tomasz swoimi rękoma musi dotknąć ran na ciele Jezusa. Również na naszej drodze wiary ważne jest by doświadczać i odkrywać, że Bóg nas kocha, by w naszym życiu umieć odczytywać znaki Jego miłości i nie lękać się miłować Go: wiarę wyznaje się ustami i sercem, słowami i miłością.

 

Po objawieniach kobiet, następują te dane Piotrowi, Dwunastu, pięciuset braciom jednocześnie i Jakubowi, aż do tego, które wstrząśnie życiem Pawła na drodze do Damaszku. We wszystkich tych spotkaniach Jezus staje się obecny w sposób nowy: jest Ukrzyżowanym, ale Jego Ciało jest chwalebne, nie wrócił do życia ziemskiego, ale do nowej rzeczywistości. Na początku nikt Go nie rozpoznaj i jedynie dzięki Jego słowom i Jego gestom oczy tych którzy Go spotykają otwierają się. To nie ich wiara buduje Zmartwychwstanie, ale spotkanie ze Zmartwychwstałym daje nową moc dla ich wiary i przyczynia się do budowania niezniszczalnego fundamentu. Również i my mamy znaki w których Zmartwychwstały daje się nam rozpoznać, znaki które umacniają naszą wiarę w Zmartwychwstanie; Pismo Święte: Bóg który do nas mówi i ukazuje nam drogę; Eucharystia: Jezus jest obecny by wprowadzić nas do komunii ze sobą, abyśmy mogli być przemienieni; inne Sakramenty, które nadają rytm naszemu życiu; miłość: gesty miłości, dobroć, miłosierdzie, przebaczenie, które wnoszą na ziemię promyk Zmartwychwstania.

 

Drodzy przyjaciele, pozwólmy by opromieniło nas Zmartwychwstanie Chrystusa, pozwólmy by Jego moc nas przemieniła, by w świecie, również przez nas znaki śmierci ustąpiły miejsca znakom życia.

 

Tłumaczenie: Radio Maryja

Partager cet article
Repost0
13 avril 2013 6 13 /04 /avril /2013 17:22

link

 

http://www.vatican.va/holy_father/francesco/audiences/2013/documents/papa-francesco_20130410_udienza-generale_fr.html

 


Ojciec Święty zachęcał do wskazywania na zmartwychwstałego Jezusa, gdyż jest to "cenna posługa, jaką powinniśmy dać naszemu światu, który często nie potrafi już wznosić spojrzenia ku górze, ku Bogu". Na Placu św. Piotra zebrały się rzesze pielgrzymów z całego świata.
alt 
 fot. www.osservatoreromano.va
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!
W poprzedniej katechezie, skupiliśmy się na wydarzeniu Zmartwychwstania Jezusa, w którym szczególną rolę odegrały kobiety. Dzisiaj chciałbym zastanowić się nad jego znaczeniem zbawczym. Co Zmartwychwstanie oznacza dla naszego życia? I dlaczego bez niego daremna jest nasza wiara? Nasza wiara opiera na śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, tak właśnie jak dom opiera się na fundamentach: jeśli się one osuną, wali się cały dom. Na krzyżu Jezus ofiarował samego siebie, biorąc na siebie nasze grzechy i schodząc w otchłań śmierci, a w Zmartwychwstaniu je przezwycięża, gładzi i otwiera nam drogę do odrodzenia do nowego życia. Święty Piotr wyraża to syntetycznie na początku swego Pierwszego Listu, jak usłyszeliśmy: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego” (1, 3-4).
Apostoł mówi nam, że wraz ze Zmartwychwstaniem Jezusa dzieje się coś całkowicie nowego: jesteśmy wyzwoleni z niewoli grzechu i stajemy się dziećmi Bożymi, jesteśmy więc zrodzeni do nowego życia. Kiedy to się w nas dokonuje? W sakramencie Chrztu. W czasach starożytnych otrzymywało się go zwykle przez zanurzenie. Ten, kto miał zostać ochrzczony, schodził do dużej sadzawki baptysterium, pozostawiając swoje szaty, a biskup lub kapłan wylewał mu trzykrotnie wodę na głowę, chrzcząc go w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Następnie ochrzczony wychodził z sadzawki i przywdziewał nową, białą szatę, to znaczy narodził się do nowego życia, zanurzając się w Śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa. Stawał się dzieckiem Bożym. Święty Paweł w Liście do Rzymian pisze: „Otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»”. (Rz 8, 15). I to właśnie Duch, którego otrzymaliśmy w czasie chrztu, uczy nas, pobudza nas do mówienia Bogu: "Ojcze" lub lepiej "Abba – Ojcze". Taki jest nasz Bóg – Abba, Ojciec. Duch Święty dokonuje w nas tej nowej kondycji dzieci Bożych. To właśnie jest największy dar, jaki otrzymujemy z Misterium Paschalnego Jezusa. Bóg zaś traktuje nas jak dzieci, rozumie nas, przebacza nam, obejmuje i kocha nas, także wtedy, gdy błądzimy. Już w Starym Testamencie prorok Izajasz stwierdzał, że nawet gdyby matka zapomniała o swoich dzieciach, Bóg o nas nigdy nie zapomina, w żadnym momencie (por. 49, 15). I to jest piękne!
Jednakże ta synowska więź z Bogiem nie jest jak skarb, który trzymamy w jakimś zakątku naszego życia, ale winna wzrastać, winna być ożywiana każdego dnia przez słuchanie Słowa Bożego, modlitwę, uczestnictwo w sakramentach, zwłaszcza w sakramentach Pokuty i Eucharystii oraz przez miłosierdzie. Możemy żyć jak dzieci! Możemy żyć jak dzieci! To właśnie jest nasza godność. Zachowywać się jak prawdziwe dzieci! Oznacza to, że każdego dnia winniśmy pozwalać, aby Chrystus nas przemieniał i czynił nas takimi, jak On. Oznacza to staranie się, by żyć jak chrześcijanie, staranie się, by Go naśladować, nawet jeśli widzimy nasze ograniczenia i słabości. Pokusa, by Boga zostawić na boku, aby w centrum umieścić samych siebie, nieustannie kołacze do naszych bram, a doświadczenie grzechu rani nasze życie chrześcijańskie, nasze bycie dziećmi Bożymi. Dlatego musimy mieć męstwo wiary i nie dać się zwieść mentalności, która mówi nam: „Bóg nie pomaga, nie jest dla ciebie ważny” itd. Jest dokładnie odwrotnie: jedynie zachowując się jak dzieci Boże, nie zniechęcając się naszymi upadkami i naszymi grzechami, czując się kochanymi przez Niego, nasze życie będzie nowe, ożywiane pogodą ducha i radością. Bóg jest naszą mocą! Bóg jest naszą nadzieją!
Drodzy bracia i siostry, my jako pierwsi powinniśmy mieć mocną tę nadzieję i powinniśmy być tego znakiem widzialnym, wyraźnym, jaśniejącym dla wszystkich. Zmartwychwstały Pan jest nadzieją, która nigdy nie ustaje, która nigdy nie zawodzi (por. Rz 5, 5); nadzieja – ta, którą daje Pan – nigdy nie zawodzi! Ileż to razy w naszym życiu nadzieje znikają, ileż razy oczekiwania, które nosimy w sercu, nie dochodzą do skutku! Nadzieja nas, chrześcijan jest mocna, pewna, solidna na tej ziemi, gdzie Bóg nas wezwał do pielgrzymowania i jest otwarta na wieczność, ponieważ ma swoje oparcie w Bogu, który jest zawsze wierny. Nie powinniśmy zapominać o tym ostatnim: Bóg jest zawsze wierny wobec nas! Powstanie z martwych z Chrystusem przez Chrzest, wraz z darem wiary, dla dziedzictwa, które nie niszczeje, prowadzi nas do poszukiwania w większym stopniu spraw Bożych, do myślenia bardziej o Nim i większej modlitwy do Niego. Bycie chrześcijaninem nie sprowadza się jednie do wypełniania przykazań, ale oznacza bycie w Chrystusie, myślenie jak On, działanie jak On, miłowanie jak On. Jest przyzwoleniem, aby wziął On w posiadanie nasze życie i je przemienił, przekształcił, wyzwolił z ciemności zła i grzechu.
5c2508227c4078155cc2fc6ff31343fb,37,1,34-263-2169-1200-0
Drodzy bracia i siostry, tym, którzy żądają uzasadnienia tej nadziei, która jest w nas (por. 1 P 3, 15), ukazujmy Chrystusa zmartwychwstałego. Ukazujmy Go, głosząc Słowo, ale przede wszystkim swoim życiem zmartwychwstałych. Ukazujmy radość bycia dziećmi Bożymi, wolność, jaką nam daje życie w Chrystusie, który jest prawdziwą wolnością, która wyzwala nas z niewoli zła, grzechu, śmierci! Spoglądajmy ku Ojczyźnie niebieskiej, a będziemy mieli nowe światło i moc także w swym zaangażowaniu i w swych codziennych trudach. Jest to cenna posługa, jaką powinniśmy dać temu światu, który często nie potrafi już wznosić spojrzenia ku górze, ku Bogu. Dziękuję.
Tłum. st, kg (KAI) / Watykan
Za: Katolicka Agencja Informacyjna, 10 kwietnia 2013 r. 
Partager cet article
Repost0
27 février 2013 3 27 /02 /février /2013 22:37

Le pape Benoît XVI a présidé la dernière audience générale de son pontificat, ce mercredi matin, 27 février, place Saint-Pierre, sous un ciel limpide et un soleil éclatant: au moins 150 000 personnes étaient présentes, jusque dans la rue de la Conciliation, et environ 70 cardinaux.

  1 0 668862

C'était le dernier "discours public" de Benoît XVI, même s'il adressera quelques mots demain, 28 février, aux cardinaux déjà présents à Rome, et il prononcera une allocution pour saluer les habitants de Castelgandolfo qui l'accueilleront vers 17 h 15.

Le pape a ensuite rencontré des personnalités présentes à l'audience, comme le président de Slovaquie, les Capitaines régents de Saint-Marin, le maire de Rome.

 

Catéchèse de Benoît XVI en italien:

 

Vénérés Frères dans l’Episcopat et dans le Sacerdoce !

 

Autorités distinguées ! Chers frères et sœurs !

 

Je vous remercie d’être venus si nombreux à cette dernière audience générale de mon pontificat. [Applaudissements]

Merci de tout coeur, je suis vraiment ému. Et je vois l'Eglise vivante! Et je pense que nous devons dire aussi merci au Créateur pour le beau temps qu'il nous offre maintenant, encore en hiver.

Comme l’apôtre Paul dans le texte biblique que nous avons écouté, moi aussi je sens dans mon cœur de devoir surtout remercier Dieu, qui guide et fait grandir l’Eglise, qui sème sa Parole et nourrit ainsi la foi dans son Peuple. En ce moment, mon âme se dilate pour embrasser toute l’Eglise répandue dans le monde ; et je rends grâce à Dieu pour les « nouvelles » que durant ces années de ministère pétrinien j’ai pu recevoir sur la foi dans le Seigneur Jésus-Christ, et la charité qui circule dans le Corps de l’Eglise et le fait vivre dans l’amour et dans l’espérance qui nous ouvre et nous oriente vers la vie en plénitude, vers la patrie du Ciel.

Je sens que je vous porte tous dans la prière, dans un présent qui est celui de Dieu, où je recueille chaque rencontre, chaque voyage, chaque visite pastorale. Je recueille dans la prière tout et tous pour les confier au Seigneur : afin que nous ayons une pleine conscience de sa volonté, en toute sagesse et intelligence spirituelle, et afin que nous puissions nous comporter de façon digne de lui, de son amour, en portant du fruit dans toute oeuvre bonne (cf. Col 1,9-10).

En ce moment, j’ai en moi une grande confiance, parce que je sais, nous savons tous, que la Parole de vérité de l’Evangile est la force de l’Eglise, c’est sa vie. L’Evangile purifie et renouvelle, porte du fruit, partout la communauté des croyants l’écoute et accueille la grâce de Dieu dans la vérité et vit dans la charité. Telle est ma confiance, telle est ma joie.

Lors que, le 19 avril, [applaudissements] d’il y a presque huit ans, j’ai accepté d’assumer le ministère pétrinien, j’ai eu cette ferme certitude qui m’a toujours accompagné: cette certitude de la vie de l'Eglise, de la Parole de Dieu. En ce moment, comme je l’ai déjà exprimé à plusieurs reprises, les paroles qui ont résonné en mon cœur ont été : « Seigneur, que me demandes-tu ? C’est un grand poids que tu mets sur mes épaules, mais si Tu me le demandes, sur ta parole, je jetterai les filets, sûr que Tu me guideras, même avec toutes mes faiblesses ».

Et huit ans plus tard, je peux dire que le Seigneur m’a vraiment guidé, a été proche de moi, j’ai pu percevoir sa présence quotidiennement. Cela a été un bout de chemin de l’Eglise qui a eu des moments de joie et de lumière, mais aussi de moments pas faciles ; je me suis senti comme saint Pierre avec les Apôtres dans la barque sur le lac de Galilée : le Seigneur nous a donné tant de journées de soleil et de brise légère, de jours où la pêche a été abondante ; il y a eu aussi des moments où les eaux étaient agitées et le vent contraire, comme dans toute l’histoire de l’Eglise et où le Seigneur semblait dormir. Mais j’ai toujours su que dans cette barque il y avait le Seigneur et j’ai toujours su que la barque de l’Eglise n’est pas à moi, n’est pas la nôtre [applaudissements] mais est la sienne et qu’il ne la laisse pas couler ; c’est Lui qui la conduit, certainement aussi à travers les hommes qu’il a choisis, parce qu’il l’a voulu ainsi. Telle a été la certitude que personne ne peut troubler. Et c’est pour cela qu’aujourd’hui mon cœur est rempli de gratitude envers Dieu parce qu’il n’a jamais fait manquer ni l’Eglise ni à moi sa consolation, sa lumière, son amour.

Nous sommes dans l’Année de la foi, que j’ai voulu pour fortifier justement notre foi en Dieu dans un contexte qui semble le mettre toujours davantage au second plan. Je voudrais tous vous inviter à renouveler votre ferme confiance dans le Seigneur, à vous confier comme des enfants dans les bras de Dieu, certains que ces bras nous soutiennent toujours et sont ce qui nous permet de marcher chaque jour dans les fatigues.

Je voudrais que chacun se sente aimé de ce Dieu qui a donné son Fils pour nous et qui nous a montré son amour sans frontières. Je voudrais que chacun sente la joie d’être chrétien. Dans une belle prière qui se récite quotidiennement le matin il est dit: "Je t'adore, mon Dieu, et je t'aime de tout mon coeur. Je te remercie de m'avoir créé, fait chrétien..."

Oui, nous sommes contents du don de la foi, c’est le bien le plus précieux que personne ne peut nous enlever ! Remercions le Seigneur de cela chaque jour, par la prière et par une vie chrétienne cohérente. Dieu nous aime mais il attend aussi que nous l’aimions !

 

Mais ce n’est pas seulement Dieu que je voudrais remercier en ce moment. Un pape n’est pas seul pour conduire la barque de Pierre, même si c’est sa première responsabilité; et je ne me suis jamais senti seul en portant la joie et le poids du ministère pétrinien. Le Seigneur a mis à côté de moi tant de personnes qui, avec générosité et amour de Dieu et de l'Eglise m'ont aidé et m'ont été proches. Tout d’abord vous, chers Frères cardinaux: votre sagesse, vos conseils, votre amitié, ont été pour moi précieux; mes collaborateurs, à commencer par mon Secrétaire d’Etat qui m’a accompagné avec fidélité en ces années; la Secrétairerie d’Etat et la Curie romaine entière, ainsi que tous ceux qui, dans des domaines variés, offrent leur service au Saint-Siège: il y a tant de visages qui ne se voient pas, qui restent dans l’ombre, mais justement dans le silence, dans le dévouement quotidien, avec un esprit de foi et d’humilité, ils ont été pour moi un soutien sûr et fiable. J’ai une pensée spéciale pour l’Eglise de Rome, mon diocèse ! Je ne peux oublier les Frères dans l’Episcopat et dans le Sacerdoce, les personnes consacrées et le Peuple de Dieu tout entier : dans les visites pastorales, les rencontres, les audiences, les voyages, j’ai toujours perçu une grande attention et une profonde affection; mais moi aussi je vous ai aimés, tous et chacun, sans distinction, avec cette charité pastorale qui est au cœur de tout Pasteur, surtout de l’Evêque de Rome, du Successeur de l’Apôtre Pierre. Chaque jour j’ai porté chacun de vous dans ma prière, avec un cœur de père.

 

Je voudrais que ma salutation et ma reconnaissance rejoignent chacun : le cœur d’un Pape s’ouvre au monde entier. Et je voudrais exprimer ma gratitude au Corps diplomatique près le Saint-Siège, qui rend présente la grande famille des Nations. Ici, je pense aussi à tous ceux qui travaillent pour une bonne communication et que je remercie pour leur important service.

 

A présent je voudrais remercier de tout cœur aussi les nombreuses personnes dans le monde entier qui, ces dernières semaines, m’ont envoyé des signes émouvants d’attention, d’amitié et de prière. Oui, le Pape n’est jamais seul, aujourd’hui je fais l’expérience encore une fois d’une façon si grande qu’elle touche mon coeur. Le pape appartient à tous et tant de personnes se sentent très proches de lui. Il est vrai que je reçois des lettres des grands du monde – des Chefs d’Etats, des Chefs religieux, des représentants du monde de la culture, etc., mais je reçois aussi de très nombreuses lettres de personnes simples qui m’écrivent simplement avec leur cœur et me font sentir leur affection, qui naît de l’appartenance au Christ Jésus, dans l’Eglise. Ces personnes ne m’écrivent pas comme on écrit par exemple à un prince ou à un « grand » que l’on ne connaît pas. Ils m’écrivent comme frères et sœurs ou comme fils et filles, avec le sens d’un lien familier très affectueux. Ici, on peut toucher du doigt ce qu’est l’Eglise – non pas une organisation, non pas une association à fins religieuses ou humanitaires, mais un corps vivant, une communion de frères et soeurs dans le Corps de Jésus-Christ, qui nous unit tous. Faire l’expérience de l’Eglise de cette façon et pouvoir toucher quasi physiquement la force de sa vérité et de son amour, est motif de joie, en un temps où tant parlent de son déclin. Mais nous voyons combien l’Eglise est vivante aujourd’hui !

 

Ces derniers mois, j’ai senti que mes forces avaient diminué, et j’ai demandé à Dieu avec insistance, dans la prière, de m’éclairer de sa lumière pour me faire prendre la décision la plus juste, non pour mon bien, mais pour le bien de l’Eglise. J'ai fait ce pas avec la pleine conscience de sa gravité et aussi de sa nouveauté, mais avec une profonde sérénité d’âme. Aimer l'Eglise signifie aussi avoir le courage de faire des choix difficiles, soufferts, en ayant toujours devant [soi] le bien de l'Eglise et non de soi-même.

 

Permettez-moi de revenir encore une fois au 19 avril 2005. La gravité de la décision était due aussi au fait qu'à partir de ce moment-là, j’étais engagé toujours et pour toujours par le Seigneur. « Toujours »: celui qui assume le ministère pétrinien n’a plus aucune vie privée. Il appartient toujours et totalement à tous, à toute l’Eglise. Sa vie est dépouillée en quelque sorte de toute dimension privée. J’ai pu faire l’expérience et j’en fais précisément maintenant l’expérience du fait qu’on reçoit la vie justement lorsqu’on la donne. J’ai déjà dit que beaucoup de personnes qui aiment le Seigneur aiment aussi le Successeur de saint Pierre et sont attachées à lui; que le pape a vraiment des frères et soeurs, des fils et des filles dans le monde entier, et qu’il se sent entouré dans l’embrassement de leur communion; car il ne s’appartient plus, il appartient à tous et tous lui appartiennent.

 

Le “toujours” est aussi un “pour toujours” : il n’y a plus de retour à la vie privée. Ma décision de renoncer à l’exercice actif du ministère, ne révoque pas cela. Je ne retourne pas à la vie privée, à une vie de voyages, de rencontres, de réceptions, de conférences, etc. Je n'abandonne pas la Croix, mais je reste de façon nouvelle auprès du Seigneur Crucifié. Je ne porte plus le pouvoir de la charge du gouvernement de l’Eglise, mais dans le service de la prière je reste, pour ainsi dire, dans l’enclos de saint Pierre. Saint Benoît, dont je porte le nom comme pape, me sera d’un grand exemple en cela. Il nous a montré le chemin d’une vie, qui, active ou passive, appartient totalement à l’œuvre de Dieu.

 

Je remercie tous et chacun aussi pour le respect et la compréhension avec lesquels vous avez accueilli cette décision si importante. Je continuerai à accompagner le chemin de l’Eglise par la prière et la réflexion, avec ce dévouement au Seigneur et à son Epouse que j’ai cherché à vivre chaque jour jusqu’à présent et que je veux vivre toujours. Je vous demande de vous souvenir de moi devant Dieu, et surtout de prier pour les Cardinaux, appelés à un devoir si important, et pour le nouveau Successeur de l’Apôtre Pierre: que le Seigneur l’accompagne de la lumière et de la force de son Esprit.

 

Invoquons l’intercession maternelle de la Vierge Marie, Mère de Dieu et de l’Eglise pour qu’elle accompagne chacun de nous et toute la communauté ecclésiale; confions-nous à Elle, avec une profonde confiance.

 

Chers amis! Dieu guide l'Eglise, il la soutient toujours, même et surtout dans les moments difficiles. Ne perdons jamais cette vision de foi, qui est l'unique vraie vision du chemin de l'Eglise et du monde. Dans notre coeur, dans le coeur de chacun de vous, qu'il y ait toujours la joyeuse certitude que le Seigneur est auprès de nous, qu'il ne nous abandonne pas, qu’il est proche de nous, qu’il nous enveloppe de son amour. Merci ! [Presque deux minutes d'applaudissements]

Partager cet article
Repost0
27 février 2013 3 27 /02 /février /2013 22:16

grob pusty

 

LETTRE APOSTOLIQUE
SOUS FORME DE MOTU PROPRIO

MINISTRORUM INSTITUTIO

DU SOUVERAIN PONTIFE
BENOÎT XVI

PAR LAQUELLE EST MODIFIÉE
LA CONSTITUTION APOSTOLIQUE «
PASTOR BONUS »
ET TRANSFÉRÉE LA COMPÉTENCE SUR LES SÉMINAIRES
DE LA
CONGRÉGATION POUR L'ÉDUCATION CATHOLIQUE
À LA
CONGRÉGATION POUR LE CLERGÉ

 

La formation des saints ministres fut l’une des préoccupations principales des Pères du Concile œcuménique Vatican II, qui écrivirent: «Le saint Concile a pleinement conscience que le renouveau de l’Eglise entière, souhaité par tous, dépend pour une grande part du ministère des prêtres animé par l’Esprit du Christ aussi affirme-t-il l’importance capitale de la formation sacerdotale» (Décr. Optatam totius, n. 1). Dans ce contexte, le can. 232 du CIC revendique pour l’Eglise le «droit propre et exclusif» de pourvoir à la formation de ceux qui sont destinés aux ministères sacrés, ce qui a généralement lieu dans les séminaires, une institution voulue par le Concile de Trente, qui décréta que dans tous les diocèses soit institué un «Seminarium perpetuum» (Session XXIII [15 juillet 1563], can. XVIII), au moyen duquel l’évêque devait pourvoir à «alere et religiose educare et ecclesiasticis disciplinis instituere» les candidats au sacerdoce.

Le premier organisme à caractère universel, chargé de pourvoir à la fondation, au gouvernement et à l’administration des séminaires, auxquels «est étroitement lié le destin de l’Eglise» (Léon XIII, Ep. Paternae providaeque [18 septembre 1899]: AAS 32 [1899-1900], 214), fut la Congregatio Seminariorum spécifique, instituée par Benoît XIII avec la Constitution Creditae Nobis (9 mai 1725: Bullarium Romanum XI, 2, pp. 409-412). Celle-ci disparut au cours du temps et les séminaires continuèrent à être l’objet de soins particuliers de la part du Saint-Siège au moyen de la Sainte Congrégation pour le Concile (aujourd’hui Congrégation pour le clergé) ou également de la Sainte Congrégation des évêques et des réguliers, et, à partir de 1906, seulement au moyen de cette dernière. Saint Pie X, avec la Constitution apostolique Sapienti consilio (29 juin 1908: AAS 1 [1909], 7-19), réserva la juridiction sur les séminaires à la Sainte congrégation consistoriale, au sein de laquelle fut créé un bureau spécial (cf. AAS 1 [1909], 9-10, 2°, 3).

Benoît xv, avec le Motu proprio «Seminaria clericorum» (4 novembre 1915: AAS 7 [1915], 493-495), unissant le Bureau pour les séminaires créé au sein de la Sainte congrégation consistoriale et la Sainte congrégation pour les études, créa un nouveau dicastère qui prit le nom de Sacra Congregatio de Seminariis et Studiorum Universitatibus. Le Saint-Père expliqua cette décision par sa préoccupation face au nombre croissant des affaires et à l’importance du bureau: «Verum cum apud hanc Sacram Congregationem negotiorum moles praeter modum excrevit, et Seminariorum cum maiorem in dies operam postulet, visum est Nobis ad omnem eorum disciplinam moderandam novum aliquod consilium inire» (AAS 7 [1915], 494).

Le nouveau dicastère, c’est-à-dire la Sacra Congregatio de Seminariis et Studiorum Universitatibus, fut accueillie dans le Codex Iuris Canonici de 1917, au can. 256, et dans le même Code la formation des clercs fut insérée comme titre XXI, De Seminariis, dans la partie IV, De Magisterio ecclesiastico, du livre III, De rebus.

Il est significatif de remarquer que, au cours de la rédaction du nouveau Code, on a discuté à propos de l’opportunité de conserver la même disposition, mais, à la fin, il sembla plus opportun de placer toute la normative au début, comme introduction, au chapitre concernant les clercs. Les normes et les directives sur les séminaires ont donc été insérées dans le livre II, partie I, titre III, chap. I, sous la dénomination appropriée «La formation des clercs» (cf. cann. 232-264 CIC). La nouvelle disposition est sans aucun doute significative et le titre (De clericorum institutione) particulièrement approprié, car il comprend de cette manière la formation intégrale à donner aux futurs ministres du Seigneur: une formation non seulement doctrinale, mais également humaine, spirituelle, ascétique, liturgique et pastorale.

Le Concile œcuménique Vatican II rappelle à nouveau que: «Les grands séminaires sont nécessaires pour la formation sacerdotale» (Décr. Optatam totius, n. 4) et la formation à donner au grand séminaire est spécifiquement sacerdotale, c’est-à-dire qu’elle vise, spirituellement et pastoralement, au saint ministère: «L’éducation complète des élèves des grands séminaires doit tendre à faire d’eux de véritables pasteurs d’âmes, à l’exemple de Notre Seigneur Jésus Christ, Maître, Prêtre et Pasteur» (ibid.).

Dans ce sens: «Les jeunes gens qui se destinent au sacerdoce recevront la formation spirituelle appropriée et seront préparés à leurs devoirs propres dans un grand séminaire pendant tout le temps de la formation ou, si au jugement de l’évêque diocésain les circonstances le demandent, pendant au moins quatre ans» (can. 235, § 1 CIC).

Les séminaires rentrent donc, selon le Concile œcuménique Vatican II et le Code de droit canonique de 1983, dans le domaine de la «formation des clercs», qui pour être véritable et efficace doit unir la formation permanente avec la formation au séminaire, précisément «...parce que la formation permanente prolonge celle du séminaire...», comme l’a affirmé mon vénéré prédécesseur, le bienheureux Jean-Paul II, dans l’exhortation apostolique Pastores dabo vobis (25 mars 1992): «La formation permanente des prêtres... est le prolongement naturel et tout à fait nécessaire du processus de structuration de la personnalité sacerdotale commencé et développé au séminaire... durant la formation en vue de l’ordination. Il est particulièrement important de percevoir et de respecter le lien intrinsèque entre la formation précédant l’ordination sacerdotale et celle qui vient ensuite. Car s’il y avait discontinuité ou même divergence entre ces deux étapes de la formation, il en résulterait immédiatement de graves conséquences pour l’activité pastorale et la communion fraternelle entre les prêtres, surtout entre ceux d’âges différents. La formation permanente n’est pas une répétition de celle qui a été acquise au séminaire et qu’il s’agirait simplement de revoir ou d’élargir par de nouvelles applications. Avec un contenu et surtout selon des procédés relativement neufs, elle se développe comme une réalité vitale et intégrée. Tout en s’enracinant dans la formation reçue au séminaire, elle exige adaptations, mises à jour et rectifications, sans pour autant opérer des ruptures ou des solutions de continuité. D’autre part, la formation permanente se prépare dès le temps du séminaire. Il faut éveiller l’intérêt et le désir des futurs prêtres en leur montrant la nécessité, les avantages et l’esprit de la formation permanente, et en assurant les conditions de sa mise en œuvre» (n. 71: AAS 84 [1992], 782-783).

Je considère donc opportun d’assigner à la Congrégation pour le clergé la promotion et le gouvernement de tout ce qui concerne la formation, la vie et le ministère des prêtres et des diacres: de la pastorale des vocations et la sélection des candidats aux ordres sacrés, y compris leur formation humaine, spirituelle, doctrinale et pastorale dans les séminaires et dans les centres spécifiques pour diacres permanents (cf. can. 236, § 1° CIC), jusqu’à leur formation permanente, y compris les conditions de vie et les modalités d’exercice du ministère et leur sécurité sociale et assistance médicale.

C’est pourquoi, à la lumière de ces réflexions, après avoir examiné avec soin toute chose et avoir demandé l’avis de personnes expertes, j’établis et décrète ce qui suit:

Art. 1

La «Congregatio de Institutione Catholica (de Seminariis atque Studiorum Institutis)» prend le nom de «Congregatio de Institutione Catholica (de Studiorum Institutis)».

Art. 2

L’art. 112 de la Constitution apostolique Pastor bonus est remplacé par le texte suivant: «La Congrégation exprime et met en œuvre la sollicitude du Siège apostolique à propos de la promotion et de l’organisation de l’éducation catholique».

Art. 3

L’art. 113 de la Constitution apostolique Pastor bonus est abrogé.

Art. 4

L’art. 93 de la Constitution apostolique Pastor bonus est remplacé par le texte suivant:

«§ 1. Sans remettre en cause le droit des évêques et de leurs Conférences, la Congrégation s’occupe des matières qui concernent les prêtres et les diacres du clergé séculier en ce qui concerne aussi bien leurs personnes, que leur ministère pastoral et que ce qui leur est nécessaire pour l’exercice de ce ministère, et dans toutes ces questions elle offre aux évêques l’aide opportune.

§ 2. La Congrégation exprime et met en œuvre la sollicitude du Siège apostolique en ce qui concerne la formation de ceux qui sont appelés aux Ordres sacrés».

Art. 5

Le texte de l’art. 94 de la Constitution apostolique Pastor bonus est remplacé par le suivant:

«§ 1. Elle assiste les évêques pour que dans leurs Eglises soient cultivées avec la plus grande application les vocations aux ministères sacrés et dans les séminaires, qu’il faut instituer et diriger selon les normes du droit, pour que les élèves soient préparés de manière adéquate avec une solide formation aussi bien humaine et spirituelle, que doctrinale et pastorale.

§ 2. Elle veille attentivement à ce que la coexistence et le gouvernement des séminaires répondent pleinement aux exigences de l’éducation sacerdotale et que les supérieurs et les enseignants contribuent, autant que possible, par l’exemple de leur vie et la juste doctrine à la formation de la personnalité des ministres sacrés.

§ 3. En outre, c’est à elle qu’il revient d’ériger les séminaires interdiocésains et d’approuver leurs statuts».

Art. 6

La Congrégation pour l’éducation catholique est compétente pour l’organisation des études académiques de philosophie et de théologie, après avoir entendu la Congrégation pour le clergé, en ce qui concerne leur compétence respective.

Art. 7

L’Œuvre pontificale pour les vocations sacerdotales (cf. motu proprio de Pie xii, daté du 4 novembre 1941) est transférée au sein de la Congrégation pour le clergé.

Art. 8

Pour des raisons de compétence, le préfet de la Congrégation pour le clergé préside ex officio la Commission interdicastérielle permanente «Pour la formation des candidats aux Ordres sacrés», constituée conformément à la Constitution apostolique Pastor bonus, art. 21, § 2, à laquelle appartient également le secrétaire.

Art. 9

La Commission interdicastérielle «Pour une plus juste répartition des prêtres dans le monde» est supprimée.

Art. 10

Le jour de l’entrée en vigueur des présentes normes, les procédures en cours auprès de la Congrégation pour l’éducation catholique sur les matières relevant de sa compétence ici transférées seront transmises à la Congrégation pour le clergé et seront définies par celle-ci.

J’ordonne que tout ce que j’ai décidé dans cette Lettre apostolique sous forme de motu proprio soit observé en toutes ses parties, nonobstant toute chose contraire, même digne de mention particulière, et j’établis qu’il soit promulgué au moyen de la publication sur le journal «L’Osservatore Romano», et qu’il entre en vigueur quinze jours après sa promulgation.

Donné à Rome, auprès de saint Pierre, le 16 janvier 2013, huitième année de mon pontificat.


BENEDICTUS PP. XVI

Partager cet article
Repost0
16 février 2013 6 16 /02 /février /2013 14:08

    Benoit-XVI-ouvre-un-cycle-de-catecheses-sur-le-Credo articl

 

https://www.kapucyni.pl/index.php/info/5827-uwierzyc-w-milosc-boga

 

Croire dans la charité suscite la charité « Nous avons reconnu et nous avons cru que l'amour de Dieu est parmi nous » (1 Jn 4, 16)

 

Chers frères et sœurs,

 

la célébration du Carême, dans le contexte de l'Année de la foi, nous offre une occasion précieuse pour méditer sur le rapport entre foi et charité: entre le fait de croire en Dieu, dans le Dieu de Jésus Christ, et l'amour qui est le fruit de l'action de l'Esprit Saint et qui nous guide sur un chemin de consécration à Dieu et aux autres.

 

1. La foi comme réponse à l'amour de Dieu.

Dans ma première encyclique, j’ai déjà offert certains éléments pour saisir le lien étroit entre ces deux vertus théologales, la foi et la charité. En partant de l'affirmation fondamentale de l'apôtre Jean: « Nous avons reconnu et nous avons cru que l'amour de Dieu est parmi nous » (1 Jn 4, 16), je rappelais qu'« à l’origine du fait d’être chrétien, il n’y a pas une décision éthique ou une grande idée, mais la rencontre avec un événement, avec une Personne, qui donne à la vie un nouvel horizon et par là son orientation décisive... Comme Dieu nous a aimés le premier (cf. 1 Jn 4, 10), l’amour n’est plus seulement « un commandement », mais il est la réponse au don de l'amour par lequel Dieu vient à notre rencontre » (Deus caritas est, n. 1). La foi constitue l'adhésion personnelle – qui inclut toutes nos facultés – à la révélation de l'amour gratuit et « passionné » que Dieu a pour nous et qui se manifeste pleinement en Jésus Christ ; la rencontre avec Dieu Amour qui interpelle non seulement le cœur, mais également l'esprit: « La reconnaissance du Dieu vivant est une route vers l’amour, et le oui de notre volonté à la sienne unit intelligence, volonté et sentiment dans l’acte totalisant de l’amour. Ce processus demeure cependant constamment en mouvement: l’amour n’est jamais "achevé" ni complet » (ibid., n. 17). De là découle pour tous les chrétiens, et en particulier, pour les « personnes engagées dans les services de charité », la nécessité de la foi, de la « rencontre avec Dieu dans le Christ, qui suscite en eux l’amour et qui ouvre leur esprit à l’autre, en sorte que leur amour du prochain ne soit plus imposé pour ainsi dire de l’extérieur, mais qu’il soit une conséquence découlant de leur foi qui devient agissante dans l’amour » (ibid. n. 31a). Le chrétien est une personne conquise par l'amour du Christ et donc, mû par cette amour – « caritas Christi urget nos » (2 Co 5, 14) –, il est ouvert de façon concrète et profonde à l'amour pour le prochain (cf. ibid., n. 33). Cette attitude naît avant tout de la conscience d'être aimés, pardonnés, et même servis par le Seigneur, qui se penche pour laver les pieds des Apôtres et s'offre lui-même sur la croix pour attirer l'humanité dans l'amour de Dieu.

 

« La foi nous montre le Dieu qui a donné son Fils pour nous et suscite ainsi en nous la certitude victorieuse qu’est bien vraie l’affirmation: Dieu est Amour... La foi, qui prend conscience de l’amour de Dieu qui s’est révélé dans le cœur transpercé de Jésus sur la croix, suscite à son tour l’amour. Il est la lumière – en réalité l’unique – qui illumine sans cesse à nouveau un monde dans l’obscurité et qui nous donne le courage de vivre et d’agir » (ibid., n. 39). Tout cela nous fait comprendre que l'attitude principale qui distingue les chrétiens est précisément « l’amour fondé sur la foi et modelé par elle » (ibid., n. 7).

  pape001

2. La charité comme vie dans la foi

 

Toute la vie chrétienne est une réponse à l’amour de Dieu. La première réponse est précisément la foi comme accueil, plein d’émerveillement et de gratitude, d’une initiative divine inouïe qui nous précède et nous interpelle. Et le « oui » de la foi marque le début d’une histoire lumineuse d’amitié avec le Seigneur, qui remplit et donne son sens plénier à toute notre existence. Mais Dieu ne se contente pas que nous accueillions son amour gratuit. Il ne se limite pas à nous aimer, mais il veut nous attirer à lui, nous transformer de manière profonde au point que nous puissions dire avec saint Paul: ce n’est plus moi qui vis, mais le Christ qui vit en moi (cf. Ga 2, 20).

 

Quand nous laissons place à l’amour de Dieu, nous devenons semblables à lui, nous participons de sa charité même. Nous ouvrir à son amour signifie le laisser vivre en nous, et nous conduire à aimer avec lui, en lui et comme lui; ce n’est qu’alors que notre foi devient vraiment opérante par la charité (cf. Ga 5, 6) et qu’il prend demeure en nous (cf. 1 Jn 4, 12).

 

La foi, c’est connaître la vérité et y adhérer (cf. 1 Tm 2, 4); la charité, c’est « cheminer » dans la vérité (cf. Ep 4, 15). Avec la foi, on entre dans l’amitié avec le Seigneur; avec la charité, on vit et on cultive cette amitié (cf. Jn 15, 14s). La foi nous fait accueillir le commandement du Seigneur et Maître; la charité nous donne la béatitude de le mettre en pratique (cf. Jn 13, 13-17). Dans la foi, nous sommes engendrés comme fils de Dieu (cf. Jn 1, 12s); la charité nous fait persévérer concrètement dans la filiation divine en apportant le fruit de l’Esprit Saint (cf. Ga 5, 22). La foi nous fait reconnaître les dons que le Dieu bon et généreux nous confie; la charité les fait fructifier (cf. Mt 25, 14-30).

   Popielec 2

3. Le lien indissoluble entre foi et charité

A la lumière de ce qui a été dit, il apparaît clairement que nous ne pouvons jamais séparer, voire opposer, foi et charité. Ces deux vertus théologales sont intimement liées et il est erroné de voir entre celles-ci une opposition ou une « dialectique ». En effet, d’un côté, l’attitude de celui qui place d’une manière aussi forte l’accent sur la priorité et le caractère décisif de la foi au point d’en sous-évaluer et de presque en mépriser les œuvres concrètes de la charité et de la réduire à un acte humanitaire générique, est limitante. Mais, de l’autre, il est tout aussi limitant de soutenir une suprématie exagérée de la charité et de son activité, en pensant que les œuvres remplacent la foi. Pour une vie spirituelle saine, il est nécessaire de fuir aussi bien le fidéisme que l’activisme moraliste.

L’existence chrétienne consiste en une ascension continue du mont de la rencontre avec Dieu pour ensuite redescendre, en portant l’amour et la force qui en dérivent, de manière à servir nos frères et sœurs avec le même amour que Dieu. Dans l’Ecriture Sainte nous voyons que le zèle des Apôtres pour l’annonce de l’Évangile que suscite la foi est étroitement lié à l’attention charitable du service envers les pauvres (cf. Ac 6, 1-4). Dans l’Église, contemplation et action, symbolisées d’une certaine manière par les figures évangéliques des sœurs Marie et Marthe, doivent coexister et s’intégrer (cf. Lc 10, 38-42). La priorité va toujours au rapport avec Dieu et le vrai partage évangélique doit s’enraciner dans la foi (cf. Catéchèse lors de l’Audience générale du 25 avril 2012). Parfois, on tend en effet à circonscrire le terme de « charité » à la solidarité ou à la simple aide humanitaire. Il est important, en revanche, de rappeler que la plus grande œuvre de charité est justement l’évangélisation, c’est-à-dire le « service de la Parole ». Il n’y a pas d’action plus bénéfique, et donc charitable, envers le prochain que rompre le pain de la Parole de Dieu, le faire participer de la Bonne Nouvelle de l’Évangile, l’introduire dans la relation avec Dieu: l’évangélisation est la promotion la plus élevée et la plus complète de la personne humaine. Comme l’écrit le Serviteur de Dieu le Pape Paul VI dans l’Encyclique Populorum progressio, le premier et principal facteur de développement est l’annonce du Christ (cf. n. 16). C’est la vérité originelle de l’amour de Dieu pour nous, vécue et annoncée, qui ouvre notre existence à accueillir cet amour et rend possible le développement intégral de l’humanité et de tout homme (cf. Enc. Caritas in veritate, n. 8).

 

En somme, tout part de l’Amour et tend à l’Amour. L’amour gratuit de Dieu nous est communiqué à travers l’annonce de l’Évangile. Si nous l’accueillons avec foi, nous recevons ce premier et indispensable contact avec le divin en mesure de nous faire « aimer l’Amour », pour ensuite demeurer et croître dans cet Amour et le communiquer avec joie aux autres.

 

A propos du rapport entre foi et œuvres de charité, une expression de la Lettre de saint Paul aux Ephésiens résume peut-être leur corrélation de la meilleure des manières : « C’est bien par la grâce que vous êtes sauvés, à cause de votre foi. Cela ne vient pas de vous, c’est le don de Dieu. Cela ne vient pas de vos œuvres, il n’y a pas à en tirer orgueil. C’est Dieu qui nous a faits, il nous a créés en Jésus-Christ, pour que nos œuvres soient vraiment bonnes, conformes à la voie que Dieu a tracée pour nous et que nous devons suivre » (2, 8-10). On perçoit ici que toute l’initiative salvifique vient de Dieu, de sa Grâce, de son pardon accueilli dans la foi; mais cette initiative, loin de limiter notre liberté et notre responsabilité, les rend plutôt authentiques et les orientent vers les œuvres de charité. Celles-ci ne sont pas principalement le fruit de l’effort humain, dont tirer gloire, mais naissent de la foi elle-même, elles jaillissent de la Grâce que Dieu offre en abondance. Une foi sans œuvres est comme un arbre sans fruits: ces deux vertus s’impliquent réciproquement. Le Carême nous invite précisément, avec les indications traditionnelles pour la vie chrétienne, à alimenter la foi à travers une écoute plus attentive et prolongée de la Parole de Dieu et la participation aux Sacrements, et, dans le même temps, à croître dans la charité, dans l’amour de Dieu et envers le prochain, également à travers les indications concrètes du jeûne, de la pénitence et de l’aumône.

 

4. Priorité de la foi, primat de la charité

 

Comme tout don de Dieu, foi et charité reconduisent à l’action de l’unique et même Esprit Saint (cf. 1 Co 13), cet Esprit qui s’écrie en nous « Abbà ! Père » (Gal 4, 6), et qui nous fait dire: « Jésus est Seigneur » (1 Co 12, 3) et « Maranatha ! » (1 Co 16, 22; Ap 22, 20).

 

La foi, don et réponse, nous fait connaître la vérité du Christ comme Amour incarné et crucifié, adhésion pleine et parfaite à la volonté du Père et miséricorde divine infinie envers le prochain; la foi enracine dans le cœur et dans l’esprit la ferme conviction que précisément cet Amour est l’unique réalité victorieuse sur le mal et sur la mort. La foi nous invite a regarder vers l’avenir avec la vertu de l'espérance, dans l’attente confiante que la victoire de l’amour du Christ atteigne sa plénitude. De son côté, la charité nous fait entrer dans l’amour de Dieu manifesté dans le Christ, nous fait adhérer de manière personnelle et existentielle au don total de soi et sans réserve de Jésus au Père et à nos frères. En insufflant en nous la charité, l’Esprit Saint nous fait participer au don propre de Jésus: filial envers Dieu et fraternel envers chaque homme (cf. Rm 5, 5).

 

La relation qui existe entre ces deux vertus est semblable à celle entre les deux sacrements fondamentaux de l'Église : le Baptême et l’Eucharistie. Le Baptême (sacramentum fidei) précède l'Eucharistie (sacramentum caritatis), mais il est orienté vers celle-ci, qui constitue la plénitude du cheminement chrétien. De manière analogue, la foi précède la charité, mais se révèle authentique seulement si elle est couronnée par celle-ci. Tout part de l’humble accueil de la foi (« se savoir aimé de Dieu »), mais doit arriver à la vérité de la charité (« savoir aimer Dieu et son prochain »), qui demeure pour toujours, comme accomplissement de toutes les vertus (cf. 1 Co 13, 13).

 

Chers frères et sœurs, en ce temps de Carême, où nous nous préparons à célébrer l’événement de la Croix et de la Résurrection, dans lequel l'Amour de Dieu a racheté le monde et illuminé l’histoire, je vous souhaite à tous de vivre ce temps précieux en ravivant votre foi en Jésus Christ, pour entrer dans son parcours d’amour envers le Père et envers chaque frère et sœur que nous rencontrons dans notre vie. A cette fin j’élève ma prière à Dieu, tandis que j’invoque sur chacun et sur chaque communauté la Bénédiction du Seigneur!

 

Du Vatican, le 15 octobre 2012

 

BENEDICTUS PP. XVI

Partager cet article
Repost0
14 février 2013 4 14 /02 /février /2013 21:31

  Popielec

 

  https://www.kapucyni.pl/index.php/aktualnopci-mainmenu-389/5841-post-w-komunii

 

« Se convertir », c’est « laisser Dieu nous transformer, cesser de penser que c’est nous qui sommes les seuls constructeurs de notre existence », explique Benoît XVI qui cite Pavel Florensky, Etty Hillesum, Dorothy Day.

Le pape a en effet consacré son avant dernière catéchèse du mercredi à cette introduction à la spiritualité du carême.

« « Se convertir », a dit Benoît XVI, en italien, une invitation que nous écouterons souvent pendant le carême, signifie suivre Jésus en sorte que son Evangile soit le guide concret de notre vie ; cela signifie laisser Dieu nous transformer, cesser de penser que c’est nous qui sommes les seuls constructeurs de notre existence ; cela signifie reconnaître que nous sommes des créatures, que nous dépendons de Dieu, de son amour, et que c’est seulement en « perdant » notre vie en lui que nous pouvons la gagner ».

Catéchèse de Benoît XVI en italien, traduction intégrale

  Image2 

Chers frères et sœurs,

 

Aujourd’hui, mercredi des cendres, nous commençons le temps liturgique du carême, quarante jours qui nous préparent à la célébration de Pâques : c’est un temps d’engagement particulier dans notre cheminement spirituel. Le nombre quarante revient plusieurs fois dans l’Ecriture sainte. Il nous rappelle en particulier, comme nous le savons, les quarante années pendant lesquelles le peuple d’Israël a cheminé dans le désert : une longue période de formation pour devenir le peuple de Dieu, mais aussi une longue période où la tentation d’être infidèles à l’alliance avec le Seigneur était toujours présente. Quarante est aussi le nombre de jours de marche du prophète Elie pour rejoindre le Mont de Dieu, l’Horeb ; tout comme la période que Jésus passa dans le désert avant de commencer sa vie publique et où il fut tenté par le diable. Dans la catéchèse de ce jour, je voudrais m’arrêter précisément sur ce moment de la vie terrestre du Fils de Dieu, que nous lirons dans l’évangile de dimanche prochain.

  jimlersch crucifix1024

Avant tout, le désert, où Jésus se retire, est le lieu du silence, de la pauvreté, où l’homme est privé des soutiens matériels et se trouve face aux demandes fondamentales de l’existence, le lieu où il est poussé à aller à l’essentiel et c’est justement pour cela qu’il lui est plus facile de rencontrer Dieu. Mais le désert est aussi le lieu de la mort, parce que là où il n’y a pas d’eau, il n’y a pas non plus de vie, et c’est le lieu de la solitude, où la tentation se fait sentir à l’homme plus intensément. Jésus va dans le désert, et là, il subit la tentation de laisser le chemin indiqué par le Père pour suivre d’autres routes plus faciles et mondaines (cf. Lc 4,1-13). Ainsi, il se charge de nos tentations, il prend sur lui notre misère, pour vaincre le Malin et nous ouvrir le chemin vers Dieu, le chemin de la conversion.

 

Réfléchir sur les tentations auxquelles est soumis Jésus dans le désert est une invitation, pour chacun de nous, à répondre à une question fondamentale : qu’est-ce qui compte vraiment dans notre vie ? Dans la première tentation, le diable propose à Jésus de changer une pierre en pain pour calmer sa faim. Jésus réplique que l’homme vit aussi de pain, mais pas seulement de pain : sans une réponse à sa faim de vérité, à sa faim de Dieu, l’homme ne peut pas se sauver (cf. vv. 3-4). Dans la seconde tentation, le diable propose à Jésus la voie du pouvoir : il le mène plus haut et lui offre la domination du monde ; mais ce n’est pas cela, la route de Dieu : il est bien clair pour Jésus que ce n’est pas le pouvoir mondain qui sauve le monde, mais le pouvoir de la croix, de l’humilité, de l’amour (cf. vv. 5-8). Dans la troisième tentation, le diable propose à Jésus de se jeter du pinacle du Temple de Jérusalem et de se faire sauver par Dieu, à travers ses anges, c’est-à-dire d’accomplir quelque chose de sensationnel pour mettre Dieu lui-même à l’épreuve ; mais la réponse est que Dieu n’est pas un objet à qui l’on impose ses conditions : il est le Seigneur de tout (vv. 9-12). Quel est le cœur des trois tentations que subit Jésus ? C’est la proposition d’instrumentaliser Dieu, de l’utiliser pour ses propres intérêts, pour sa propre gloire et son propre succès. Et donc, en substance, de se mettre à la place de Dieu, en l’éliminant de son existence et en faisant comme s’il était superflu. Chacun devrait alors se demander : quelle place Dieu a-t-il dans ma vie ? Est-ce lui, le Seigneur, ou est-ce moi ?

   

Surmonter la tentation de soumettre Dieu à soi-même et à ses propres intérêts ou de le reléguer dans un coin et se convertir à une juste hiérarchie des priorités, donner à Dieu la première place, est un chemin que tout chrétien doit toujours se remettre à parcourir. « Se convertir », une invitation que nous écouterons souvent pendant le carême, signifie suivre Jésus en sorte que son Evangile soit le guide concret de notre vie ; cela signifie laisser Dieu nous transformer, cesser de penser que c’est nous qui sommes les seuls constructeurs de notre existence ; cela signifie reconnaître que nous sommes des créatures, que nous dépendons de Dieu, de son amour, et que c’est seulement en « perdant » notre vie en lui que nous pouvons la gagner. Cela exige d’opérer nos choix à la lumière de la Parole de Dieu. Aujourd’hui, on ne peut plus être chrétien comme si c’était simplement la conséquence du fait de vivre dans une société qui a des racines chrétiennes : même celui qui naît dans une famille chrétienne et qui reçoit une éducation religieuse doit, chaque jour, renouveler son choix d’être chrétien, c’est-à-dire donner à Dieu la première place, face aux tentations qu’une culture sécularisée lui propose continuellement, face au jugement critique de beaucoup de contemporains.

  eba1ca31cb59c2fcdc3d791b98819dba,12,1 

En effet, les épreuves auxquelles la société actuelle soumet le chrétien sont nombreuses, et elles touchent la vie personnelle et sociale. Il n’est pas facile d’être fidèle au mariage chrétien, de pratiquer la miséricorde dans la vie quotidienne, de laisser de l’espace à la prière et au silence intérieur ; il n’est pas facile de s’opposer publiquement à des choix que beaucoup considèrent comme évidents, comme l’avortement en cas de grossesse non désirée, l’euthanasie en cas de maladie grave, ou la sélection d’embryons pour empêcher certaines maladies héréditaires. La tentation de mettre sa foi de côté est toujours présente et la conversion devient une réponse donnée à Dieu, qui doit être confirmée plusieurs fois dans la vie.

 

Nous avons des exemples et un stimulant dans les grandes conversions comme celle de saint Paul sur le chemin de Damas, ou celle de saint Augustin, mais même à notre époque qui éclipse le sens du sacré, la grâce de Dieu est à l’œuvre et opère des merveilles dans la vie de tant de personnes. Le Seigneur ne se lasse pas de frapper à la porte de l’homme dans des contextes sociaux et culturels qui semblent engloutis par la sécularisation, comme c’est arrivé pour le Russe orthodoxe Pavel Florensky. Après une éducation complètement agnostique, au point qu’il en éprouvait une véritable hostilité contre les enseignements religieux dispensés à l’école, le savant Florensky en est arrivé à s’exclamer : « Non, on ne peut pas vivre sans Dieu !» et à changer complètement de vie, au point de se faire moine.

 

Je pense aussi à la figure d’Etty Hillesum, une jeune Hollandaise d’origine juive qui mourra à Auschwitz. Au départ loin de Dieu, elle le découvre en regardant en profondeur au-dedans d’elle-même et écrit : « Il y a en moi un puits très profond. Et dans ce puits, il y a Dieu. Parfois, je parviens à le rejoindre, mais plus souvent de la pierre et du sable le recouvrent : alors Dieu est enterré. Il faut à nouveau que je le déterre » (Journal, 97). Dans sa vie dispersée et inquiète, elle retrouve Dieu précisément au milieu de la grande tragédie du vingtième siècle, la Shoah. Cette jeune fille fragile et insatisfaite, transfigurée par la foi, se transforme en une femme pleine d’amour et de paix intérieure, capable d’affirmer : « Je vis constamment dans l’intimité de Dieu ».

 

Une autre femme de notre époque, Dorothy Day, a témoigné de sa capacité à s’opposer aux idéologies flatteuses de son temps pour choisir la recherche de la vérité et s’ouvrir à la découverte de la foi. Dans son autobiographie, elle confesse ouvertement être tombée dans la tentation de tout résoudre par la politique, en adhérant à la proposition marxiste : « Je voulais aller avec les manifestants, aller en prison, écrire, influencer les autres et laisser mon rêve au monde. Que d’ambition et que de recherche de moi-même il y avait dans tout cela ! ». Son chemin vers la foi, dans un environnement aussi sécularisé, fut particulièrement difficile, mais la grâce agit tout autant, comme elle le souligne elle-même : « Il est certain que j’ai senti plus souvent le besoin d’aller à l’église, de m’agenouiller, de prier en inclinant la tête. Un instinct aveugle, pourrait-on dire, parce que je n’étais pas consciente que je priais. Mais j’y allais, je m’insérais dans cette atmosphère de prière… ». Dieu l’a amenée à une adhésion consciente à l’Eglise, dans une vie consacrée aux personnes déshéritées.

 

A notre époque, nombreuses sont les conversions comprises comme le retour de quelqu’un qui, après une éducation chrétienne peut-être superficielle, s’était éloigné de la foi et qui redécouvre ensuite le Christ est son évangile. Dans le Livre de l’Apocalypse, on lit ceci : « Voici, je me tiens à la porte et je frappe ; si quelqu'un entend ma voix et ouvre la porte, j'entrerai chez lui pour souper, moi près de lui et lui près de moi » (3,20). Notre homme intérieur doit se préparer à être visité par Dieu, et c’est précisément pour cela qu’il ne doit pas se laisser envahir par les illusions, les apparences, les choses matérielles.

  b021f24c51b7be3b2e264d957220eb33,59,29,0-0-559-232-0

En ce temps de carême, dans l’Année de la foi, renouvelons notre engagement sur ce chemin de conversion, pour surmonter notre tendance à nous renfermer sur nous-mêmes et pour, au contraire, faire de l’espace à Dieu, en regardant avec ses yeux la réalité quotidienne. L’alternative entre la fermeture de notre égoïsme et l’ouverture à l’amour de Dieu et des autres correspond, pourrions-nous dire, à l’alternative des tentations de Jésus : c’est-à-dire l’alternative entre le pouvoir humain et l’amour de la Croix, entre une rédemption vue uniquement dans le bien-être matériel et une rédemption qui est l’œuvre de Dieu, à qui nous donnons la primauté dans notre existence. Se convertir signifie ne pas se renfermer dans la recherche de son propre succès, de son propre prestige, de sa propre situation, mais faire en sorte que, chaque jour, dans les petites choses, la vérité, la foi en Dieu et l’amour deviennent ce qu’il y a de plus important. Merci !

Partager cet article
Repost0
7 février 2013 4 07 /02 /février /2013 17:32

 

 

ChomikImageCatéchèse de Benoît XVI, mercredi 6 février 2013 Benoît XVI ROME, 6 février 2013 (Zenit.org) -

« Vivre de la foi veut dire reconnaître la grandeur de Dieu et accepter notre petitesse, notre condition de créature, laissant le Seigneur la combler de son amour afin que croisse ainsi notre véritable grandeur », a expliqué Benoît XVI dans sa catéchèse de ce mercredi 6 février, en la salle Paul VI du Vatican.

Le pape a en effet consacré sa catéchèse à l’article su Credo concernant la foi dans le Père « Créateur du ciel et de la terre ». Traduction intégrale de la catéchèse en italien Chers frères et surs, Le Credo, qui commence en qualifiant Dieu de « Père tout-puissant », (comme nous l’avons médité la semaine dernière) ajoute ensuite qu’il est le « créateur du ciel et de la terre », reprenant l’affirmation par laquelle s’ouvre la Bible. Dans le premier verset de l’Ecriture sainte, en effet, on lit : « Au commencement, Dieu créa le ciel et la terre » (Gn 1,11) : Dieu est l’origine de toutes les choses et sa toute-puissance de père aimant se déploie dans la beauté de la création. Dans la création, Dieu se manifeste comme un père, en tant qu’il est l’origine de la vie et, en créant, il montre sa toute-puissance. Les images utilisées dans l’Ecriture sainte à ce sujet sont très suggestives (cf. Is 40,12; 45,18; 48,13; Ps 104,2.5; 135,7; Pr 8 27-29; Jb 38-39).

Comme un père bon et puissant, il prend soin de ce qu’il a créé avec un amour et une fidélité qui ne diminuent jamais ; c’est ce que répètent les psaumes (cf. Ps 57,11; 108,5; 36,6).

Ainsi, la création devient le lieu où connaître et reconnaître la toute-puissance du Seigneur et sa bonté, et elle devient une invitation des croyants à la foi, pour que nous proclamions Dieu comme le Créateur. « Par la foi, écrit l’auteur de la Lettre aux Hébreux, nous comprenons que les mondes ont été formés par une parole de Dieu, de sorte que ce que l'on voit provient de ce qui n'est pas apparent » (11,3).

La foi implique donc de reconnaître l’invisible en identifiant sa trace dans le monde visible. Le croyant peut lire le grand livre de la nature et en comprendre le langage (cf. Ps 19,2-5) ; mais la parole de révélation de Dieu, qui suscite la foi, est nécessaire pour que l’homme puisse parvenir à la pleine conscience de la réalité de Dieu comme Créateur et Père. C’est dans le livre de l’Ecriture sainte que l’intelligence humaine peut trouver, à la lumière de la foi, la clé d’interprétation pour comprendre le monde.

 

Le premier chapitre de la Genèse, en particulier, occupe une place spéciale, avec la présentation solennelle de l’uvre divine de la création qui se déploie sur sept jours : en six jours, Dieu mène la création à terme et le septième jour, le samedi, il cesse toute activité et se repose. C’est le jour de la liberté pour tous, le jour de la communion avec Dieu. Et ainsi, avec cette image, le livre de la Genèse nous indique que la première pensée de Dieu était de trouver un amour qui réponde à son amour.

Sa seconde pensée a été ensuite de créer un monde matériel dans lequel installer cet amour, ces créatures qui lui répondent librement. Une telle structure fait que le texte est rythmé par quelques répétitions significatives. La phrase « Dieu vit que cela était bon » (vv. 4.10.12.18.21.25), par exemple, est répétée six fois, pour conclure, la septième fois, après la création de l’homme : « Dieu vit tout ce qu'il avait fait : cela était très bon » (v.31).

Tout ce que Dieu crée est beau et bon, pénétré de sagesse et d’amour ; l’action créatrice de Dieu apporte de l’ordre, introduit de l’harmonie, donne de la beauté. Dans le récit de la Genèse, on voit ensuite que le Seigneur crée par sa parole : l’expression « Dieu dit » (vv. 3.6.9.11.14.20.24.26.28.29) revient dix fois dans le texte. C’est la parole, le Logos de Dieu qui est l’origine de la réalité du monde et, en indiquant « Dieu dit », ce fut ainsi, le texte souligne la puissance efficace de la parole divine. Comme le chante le psaume : « Par la parole du Seigneur les cieux ont été faits, par le souffle de sa bouche, toute leur armée… Il parle et cela est, il commande et cela existe » (33,6.9).

 

 La vie jaillit, le monde existe, parce que tout obéit à la parole divine. Mais aujourd’hui, nous pouvons nous demander : à l’époque de la science et de la technique, parler de la création a-t-il encore un sens ? Comment devons-nous comprendre les récits de la Genèse ? La Bible ne veut pas être un manuel de sciences naturelles ; elle veut au contraire faire comprendre la vérité authentique et profonde des choses. La vérité fondamentale que nous révèlent les récits de la Genèse est que le monde n’est pas un ensemble de forces opposées, mais qu’il a son origine et sa stabilité dans le Logos, dans la raison éternelle de Dieu, qui continue de soutenir l’univers. Il y a un dessein sur le monde, qui naît de cette raison, de l’Esprit créateur.

Croire qu’il y a cela à la base de tout, éclaire tous les aspects de l’existence et donne le courage d’affronter avec confiance et espérance l’aventure de la vie. L’Ecriture nous dit donc que l’origine de l’être, du monde, notre origine n’est pas l’irrationnel et la nécessité, mais la raison, l’amour et la liberté. D’où l’alternative : ou la priorité à l’irrationnel, à la nécessité, ou la priorité à la raison, à la liberté, à l’amour. Nous, nous croyons à cette dernière position. Mais je voudrais aussi dire un mot sur celui qui est le sommet de toute la création : l’homme et la femme, l’être humain, le seul qui soit « capable de connaître et d’aimer son Créateur » (Const. past. Gaudium et spes, 12).

 

Le psalmiste s’interroge en regardant le ciel : « A voir ton ciel, ouvrage de tes doigts, la lune et les étoiles, que tu fixas, qu'est donc le mortel, que tu t'en souviennes, le fils d'Adam, que tu le veuilles visiter ? » (8,4-5).

L’être humain, créé par Dieu avec amour, est bien peu de choses devant l’immensité de l’univers ; parfois, en regardant, fasciné, les énormes distances du firmament, nous aussi nous avons perçu notre réalité limitée. L’être humain est habité par ce paradoxe : notre petitesse et notre finitude cohabitent avec la grandeur de ce que l’amour éternel de Dieu a voulu pour lui. Les récits de la création, dans le livre de la Genèse, nous introduisent aussi dans ce mystérieux univers, nous aidant à connaître le projet de Dieu sur l’homme. Ils affirment, avant tout, que Dieu a formé l’homme avec la poussière de la terre (cf. Gn 2,7).

Cela signifie que nous ne sommes pas Dieu, que nous ne nous sommes pas faits tout seuls, nous sommes de la terre ; mais cela signifie aussi que nous venons de la bonne terre, par l’action du Créateur qui est bon. Il faut ajouter à cela une autre réalité fondamentale : tous les êtres humains sont poussière, au-delà des distinctions opérées par la culture et l’histoire, au-delà de toute différence sociale ; nous sommes une même humanité formée à partir de la même terre de Dieu. Il y a ensuite un second élément : l’être humain tire son origine de ce que Dieu a insufflé une haleine de vie dans le corps qu’il avait modelé avec la terre (Gn 2,7).

L’être humain est fait à l’image et à la ressemblance de Dieu (Gn 1,26-27). Nous portons donc tous en nous le souffle de vie de Dieu et toute vie humaine, nous dit la Bible, est sous la protection particulière de Dieu. Voilà la raison la plus profonde de l’inviolabilité de la dignité humaine contre toute tentation d’évaluer la personne selon des critères utilitaristes et de pouvoir.

Le fait d’être à l’image et à la ressemblance de Dieu, indique enfin que l’homme n’est pas enfermé sur lui-même mais que sa référence essentielle est en Dieu. Dans les premiers chapitres du livre de la Genèse, nous trouvons deux images significatives : le jardin, avec l’arbre de la connaissance du bien et du mal, et le serpent (cf. 2,15-17; 3,1-5).

Le jardin nous dit que la réalité dans laquelle Dieu a placé l’être humain n’est pas une forêt sauvage, mais un lieu qui protège, nourrit et soutient ; et l’homme doit reconnaître le monde non pas comme une propriété que l’on peut piller et exploiter, mais comme un don du Créateur, un signe de sa volonté salvifique, un don à cultiver et à préserver, à faire croître et à développer dans le respect et l’harmonie, en suivant ses rythmes et sa logique, selon le dessein de Dieu (cf. Gn 2,8-15).

Le serpent est une figure qui vient des cultes orientaux de la fécondité, qui ont fasciné Israël et ont constitué une tentation constante d’abandonner la mystérieuse alliance avec Dieu. A la lumière de ceci, l’Ecriture sainte présente la tentation que subissent Adam et Eve comme le cur de la tentation et du péché. En effet, que dit le serpent ? Il ne nie pas Dieu mais il insinue une question sournoise : « Alors, Dieu a dit : Vous ne mangerez pas de tous les arbres du jardin ? » (Gn 3,1).

De cette manière, le serpent introduit un soupçon en faisant croire que l’alliance avec Dieu serait comme une chaîne qui lie, qui prive de la liberté et des choses les plus belles et les plus précieuses de la vie. La tentation devient celle de se construire seul un monde dans lequel vivre, de ne pas accepter les limites propres à la créature, les limites du bien et du mal, de la moralité ; le fait de dépendre de l’amour créateur de Dieu est vu comme un poids dont il faut se libérer. C’est toujours cela le cur de la tentation. Mais quand on fausse le rapport avec Dieu par un mensonge, en se mettant à sa place, tous les autres rapports sont altérés. L’autre devient alors un rival, une menace : Adam, après avoir cédé à la tentation, accuse immédiatement Eve (cf. Gn 3,12) ; tous deux se cachent de la vue de ce Dieu avec lequel ils conversaient comme des amis (cf. 3,8-10) ; le monde n’est plus un jardin où vivre dans l’harmonie, mais un lieu à exploiter et dans lequel se cachent des pièges (cf. 3,14-19) ; l’envie et la haine envers l’autre entrent dans le cur de l’homme : un exemple en est Caïn qui tue son propre frère Abel (4,3-9).

 

En allant à l’encontre de son Créateur, en réalité, l’homme va à l’encontre de lui-même, il renie son origine et donc sa vérité ; et le mal entre dans le monde, avec son pénible engrenage de douleur et de mort. Et ainsi ce que Dieu avait créé était bon, et même très bon, mais après cette libre décision, en faveur du mensonge plutôt que de la vérité, le mal est entré dans le monde. De ces récits de la création, je voudrais mettre en avant un dernier enseignement : le péché engendre le péché et tous les péchés de l’histoire sont liés entre eux. Cet aspect nous amène à parler de ce qu’on appelle le « péché originel ». Quelle est la signification de cette réalité, difficile à comprendre ? Je voudrais seulement donner quelques éléments. Nous devons tout d’abord considérer qu’aucun homme n’est enfermé en lui-même, personne ne peut vivre que par soi-même et pour soi-même ; nous recevons la vie d’un autre et cela, non seulement au moment de notre naissance, mais tous les jours.

L’être humain est un être en relation : je ne suis moi-même que dans le tu et à travers le tu, dans une relation d’amour avec le Tu de Dieu et le tu des autres. Et bien le péché consiste à bouleverser ou à détruire cette relation avec Dieu, c’est son essence : détruire la relation avec Dieu, la relation fondamentale, se mettre à la place de Dieu.

 

Le Catéchisme de l’Eglise catholique affirme qu’avec le premier péché, l’homme « a fait choix de soi-même contre Dieu, contre les exigences de son état de créature et dès lors contre son propre bien » (n.398). Une fois bouleversée la relation fondamentale, les autres pôles de la relation sont aussi compromis ou détruits, le péché ruine la relation et ainsi il ruine tout, parce que nous sommes des êtres de relation.

Maintenant, si la structure relationnelle de l’humanité est bouleversée dès le commencement, tout homme entre dans un monde marqué par ce bouleversement des relations, entre dans un monde bouleversé par le péché, et il en est marqué personnellement ; le premier péché porte atteinte à la nature humaine et la blesse (cf. Catéchisme de l’Eglise catholique, 404-406).

 Et seul, l’homme ne peut pas sortir de cette situation, il ne peut se racheter tout seul ; seul le Créateur peut rétablir des relations justes. C’est seulement si celui de qui nous nous sommes éloignés vient à nous et nous tend la main avec amour, que des relations justes peuvent être nouées de nouveau. C’est ce qui se passe en Jésus-Christ, qui accomplit exactement le parcours inverse de celui d’Adam, comme le décrit l’hymne du second chapitre de la Lettre de saint Paul aux Philippiens (2,5-11) : alors qu’Adam ne reconnaît pas sa nature de créature et veut se mettre à la place de Dieu, Jésus, le Fils de Dieu, est dans une relation filiale parfaite avec le Père, il s’abaisse, se fait serviteur, parcourt le chemin de l’amour en s’humiliant jusqu’à la mort sur la croix, pour remettre en ordre les relations avec Dieu. La croix du Christ devient ainsi le nouvel arbre de vie.

 

Chers frères et surs, vivre de la foi veut dire reconnaître la grandeur de Dieu et accepter notre petitesse, notre condition de créature, laissant le Seigneur la combler de son amour afin que croisse ainsi notre véritable grandeur. Le mal, avec sa charge de douleur et de souffrance, est un mystère qui est éclairé par la lumière de la foi, qui nous donne la certitude de pouvoir en être libérés, la certitude qu’il est bon d’être un homme. Merci. © Libreria Editrice Vaticana

Partager cet article
Repost0

Présentation

  • : Congrégation des Soeurs Franciscaines
  • : Congrégation vouée au service des malades,fondée en Pologne en 1881.Diffuse en permanence L'apostolat dans différents pays.
  • Contact

Bienvenue-Witamy

 Pieta-01.jpg         Bonjour à tous -Witamy         
Bienvenue à tous et à toutes .Merci pour votre passage sur notre site.La congrégation des soeurs Franciscaines de Notre dame des Douleurs oeuvre avec volonté et acharnement pour soulager et accompagner les plus meurtris par la vie,en leur prodiguant les soins physiques et spirituels nécéssaires à leur bien-être.

Dziękujemy wszystkim odwiedzającym nasze stronice internetowe za poświecony czas na przeglądnięcie artykułów i zapoznanie się z naszym posłannictwem i misją w Kościele. Zgromadzenie Córek Matki Bożej Bolesnej zgodnie z charyzmatem Założycieli stara się służyć i pomagać ubogim,chorym i cierpiącym.
Zgromadzenie świadome ogromu pracy w tej dziedzinie, przychodzi z pomocą potrzebującym. Podejmuje dzieła z przekonaniem i oddaniem aby w miarę możliwosci poprawić i stworzyć lepsze warunki życia człowieka. 

Centre de soins infirmiers

      
Centre de soins infirmiers des Sœurs

29, rue du Marché
95160 Montmorency
Tel:01.39.64.75.40


Permanence au Centre:
de: 12h à 12h30
      16h à 17h
      19h à 19h30
Soins infirmiers à domicile sur RV

Place des Victimes du V2

95170 Deuil la Barre

Tel :01.39.83.15.52

 

Permanence :

de :   12h à 12h30

et de: 18h à 18h 30
Samedi et Dimanche sur RV

Soins infirmiers à domicile

Sur RV

Messes à Deuil et Montmorency

Messes dominicales à Deuil la Barre
Samedi à 18 h à Notre Dame

dimanche à 9h.30 
en l'église Notre Dame
Place des Victimes du V2
à 11h
en l'église Saint Louis
10 rue du Chateau

 

Messes dominicales à Montmorency

samedi à 18h30 à la Collégiale

dimanche à 10h

en l'église St.François

à 11h15

à la Collégiale

Visit from 10/09/07